Jesień
Nie napisałam tu ani słowa od 10 sierpnia. Za dużo od tego czasu też nie przeczytałam. Wczoraj skończyłam "Obiekty głębokiego nieba" ( Sine Qua Non) Jakuba Małeckiego. Bardzo mocno rezonowały z moim obecnym stanem. Stanem kobiety w kryzysie wieku średniego, w kryzysie różnych relacji z bliskimi mi ludźmi, z nostalgią wypisaną w oczach i smutkiem zagrzebanym gdzieś głęboko w trzewiach. Jakiś taki dziwny czas. Z jednej strony mocno nerwowy, chwiejny, a z drugiej powolny, balansujący w próbach odnalezienia jakiegoś rytmu, prądu, z którym albo według którego będzie można po prostu być. Przez sierpień i pierwszą połowę września mocno się ze sobą boksowałam, boksowaliśmy się również wzajemnie z K. Nie wiem, czy coś z tego wyniknęło. Na pewno skutkami ubocznymi były wylane wiadra łez, nieprzespane noce, przekroczone granice kulturalnej dyskusji, brzydkie słowa padające z kochających przecież ust. Teraz jest spokojniej, lepiej śpię, prawie już nie płaczę, częściej pozwalam sobie cz...