Ratunek (urlop)

 Bardzo bardzo potrzebuje urlopu. Za chwilę jedziemy z K. do Sopotu. Mam objawy wypalenia zawodowego. Postanowiłam, że przez ostatnie dni do wyjazdu spróbuję się skupić po prostu na przetrwaniu, żeby obyło się bez uszczerbku na zdrowiu psychicznym moim i ludźmi z którymi pracuje. Dodatkowo jestem przeziębiona, co nie ułatwia łapania dystansu do spraw dnia codziennego, a konkretnie do codziennej roboty w pracy. Żywię głęboką nadzieję, że mój nastrój ulegnie radykalnej zmianie po powrocie z nad morza. Dzisiaj, wyjątkowo, pojechałam do pracy samochodem, ze względu na katar i bolące gardło. Zastanawiałam się, "co tu będzie, kiedy nas już tu nie będzie". I doszłam do wniosku, że chyba nic się nie zmieni. Ludzie dalej będą przemierzali te drogi w te i we w te, dokoła pewnie będzie mieszkało więcej imigrantów klimatycznych, a samochody będą trochę nowocześniejsze. Mnie już tu nie będzie, kiedyś byłam. Tak jak kiedyś był mój dziadek,  babcia, tata, którzy też przemierzali te samą drogę, w te i we w te. I w zasadzie niewiele się zmieniło od czasu ich obecności tu.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Ofiara bezradności ( masażer wieloigłowy, chusta do jogi)

Woolf, Gombrowicz i Gay

Sadzić!