Bezdzietność w miłości i chaos decyzji

Znudzona pracą i życiem, siedziałam skurczona na obrotowym krzesełku i patrzyłam w lustro. Pierwszy raz od długiego czasu zrobiłam sobie na głowie kucyk. Jedną dłonią bawiłam się uwięzionymi gumką włosami, ściskałam je i zastanawiałam, się, czy mam włosy grube czy cienkie, jasne czy ciemne, ładne czy pospolite. Wspominałam, znane mi tylko z opowieści mamy włosy babci Zosi ( tej babci, która mi się ukazała w wizji opisanej w ostatnim poście), były tak grube, że przypominały strukturą końską grzywę. Długie, czarne, często zaplatane w warkocz. Włosy podobno świadczą sile i witalności organizmu, nie wiem o czym świadczyły w przypadku babci, ale na pewno nie o zdrowiu. Mama mojej mamy dość wcześnie zmarła na serce, a jej śmierć poprzedziły lata łykanie kropli nasercowych i długie pobyty w szpitalu. Okazuje się, że w życiu nic nie jest pewne, że w nic nie można wierzyć i niczemu ufać. trochę to trudne, bo jak się odnaleźć w tej rzeczywistości, jakimi znakami się kierować? Skoro nie można pokładać nadziei w przysięgach małżeńskich, postanowieniach poprawy wygłaszanych w zakamarkach konfesjonałów, nie można ufać wynikom badań krwi, amuletom, które miały chronić nas od złego czy modlitwom wznoszonym do niebios. 

Wydaje mi się, że ostatnio coraz częściej potrzebuję drogowskazów i podpowiedzi, jak mam żyć. Im bliżej czterdziestki, tym mniejszy poziom zaufania do samej siebie. Owszem nigdy nie był jakoś wyjątkowo wysoki, ale mam wrażenie, że teraz jest z nim naprawdę źle. Miota mnie od ściany do ściany, rano podejmuję jakąś decyzję, wieczorem radykalnie ją odrzucam, zimą wydaje mi się, że moje życie jest dobre i żyję tak, jak chcę, a wiosną czuję, że wszystko jest nie tak, że do tej pory dokonywałam tylko niewłaściwych wyborów. Znowu zaczęłam słyszeć komentarze otoczenia : nie garb się, wyprostuj się, ramiona do przodu. Kulę się w sobie, zasklepiam i zamykam, nie chcę, żeby mnie widzieli, słyszeli i już nie daj boże zaczęli rozmawiać o tym jak wyglądam, jak jestem i dlaczego. Chcę być przezroczysta, niewidoczna i schowana. 

Jestem pewna, że winą za moje obecne rozbicie mogę obarczyć zbliżający się kres potencjalności zostania matką. Bo ja ciągle nie wiem, czy tego chcę być bezdzietnicą czy dzietnicą. nie. Nie umiem podjąć decyzji, a raczej podejmuje ich setki, tysiące, ale bardzo szybko je podważam, wymazuję, skreślam, zmieniam, robię to wszystko w rozpaczy, gniewie i bezsilności. Mój partner ma dorosłe dzieci. Z chwilą kiedy zaczęliśmy się spotykać zaczął ze mną dialog na temat potomstwa, wyraźnie zaznaczył, że on już dzieci mieć nie chce. Odpowiedziałam mu wtedy, zakochana po uszy, że ja nie wiem czy chcę, raczej nie chcę, że jestem szczęśliwa, że po latach porażek na polu miłości spotkałam właśnie jego, że go kocham i jest mi z nim dobrze i to jest dla mnie najważniejsze. Wiele się od tego czasu nie zmieniło, nadal go kocham i nadal nie wiem. Badając i wpatrując się dziś w swoje owłosione odbicie w lustrze dostrzegłam kilka siwych włosów na skroni. To już, pomyślałam? A moja dusza odpowiedziała: już? Dopiero!Kobieto! Masz prawie 38 lat!

 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Ćwiczenia z ciemności"

Vlogerka Szusz

Swirszczyńska jest mocą