Bezradność IV

 Dlaczego jestem dla siebie taka surowa? Dlaczego ostatnio tak często ciągle się o coś oskarżam i uważam, że jestem najgorszym pracownikiem, mamą, siostrą, partnerką, przyjaciółką. Skąd ten ciągły wkurw i problem z wyciszeniem? Dlaczego jesteś dla siebie katem i ofiarą jednocześnie. Wczoraj na spacerze wymyśliłam taki scenariusz życia: chodzę na długie spacery albo jeżdżę na rowerze, a wieczorami, czytając książki zjadam ulubione żelki i chipsy. Myślę, że to by mi dawało szczęście, możliwe, że większe niż podróże i poczucie chwilowej satysfakcji z dobrze wykonanego zadania w pracy. Ostatnio tak trudno znaleźć mi coś, co by sprawiało mi autentyczną radość. wszystko mnie wkurwia i smuci, wszystko oprócz książek. Dużo ostatnio myślę o śmierci i przemijaniu, zdarza mi się tęsknić za tymi, których już nie ma, ludźmi i istotami psimi. Czy ja chcę tu w ogóle być? Po co? Chyba tylko po to, żeby czytać książki, zjadać chipsy i żelki. Ciekawe, że mimo świadomości znikomości istnienia ciągle nie potrafię ( a może jednak nie chcę) sobie pozwolić na żarcie bez umiaru, sprawianie sobie przyjemności przez pochłanianie cukru i soli? Boję się choroby? Bycia grubą? Chyba nie chcę tyć, lubię szczupłe ciało. Bez sensu, jaka to różnica? Chyba jestem próżna, patrzę w lustro i widzę chude ramiona, obojczyki wystające spod skóry. Może to też sprawia mi radość?

W ogóle ostatnio zdaje się sobie sprawę, że największą radość ( na jaką w tej chwili mnie stać) sprawia mi czytanie, leżenie, spacer, jazda na rowerze i przytulanie się do mojego K.  Kiedy myślę o szczęściu, które chce dla siebie wyprodukować, do głowy przychodzi mi też Bałtyk, ale tylko jesienią albo zimą. Zimny, wietrzny i pozbawiony tłumów ludzi. Nic mnie ostatnio tak nie wkurwia jak ludzie, ich głosy, śmiechy, a przede wszystkim to, że wszędzie są, wypełniają sobą każdą przestrzeń. Nawet przestrzeń mojego domu, dźwiękiem kosiarki, samochodu, krzyków dzieci, syreny strażackiej.

Nie chce mi się spotykać z ludźmi, nie chcę oglądać seriali, nie chcę wyjeżdżać na dalekie i egzotyczne podróże.

Czytam właśnie “Heksy” Agnieszki Szpili, główna bohaterka zażera się pringelsami, zjada ponad 70 paczek w miesiącu, trafia na sor na płukanie żołądka. Po tej akcji stała mi się bardzo bliska. To takie ludzkie, wynikające z jakiegoś zagubienia się w tym co nazywamy życiem. I tym wszystkim, co w nim jest i w czym ja ostatnio się topię, emocjach, uczuciach, odczuciach, tęsknotach ( przede wszystkim tęsknotach), tłumionych lękach, strachach, kołataniu serca, bólach głowy, niechęciach, wkurwieniu, nienawiści, żądzy zemsty, próbach bycia miłą, cierpliwą, wyrozumiałą i empatyczną. I nic mi nie wychodzi, tak czuje, że nic, że jest coraz gorzej, nie wiem kim ma być, jak mam być, nie potrafię ocenić tego co robię, co czuje, kto ma rację w kłótniach, nieporozumieniach, czyja wina, kto jest ofiarą a kto sprawcą. Nie wiem, gubię się w tym, a na końcu i tak czuję do siebie o wszystko pretensje, to ja jestem tą najgorszą, tą która nie ma cierpliwości, wyrozumiałości, empatii i myśli tylko o sobie.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Ofiara bezradności ( masażer wieloigłowy, chusta do jogi)

Woolf, Gombrowicz i Gay

Sadzić!