Mój czas relaksu i odpoczynku
Przeczytałam wczoraj na Instagramie Anny Ciarkowskiej o jej potrzebie codziennego pisania dla siebie samej, porównała to do zrzucania z siebie jakiegoś ciężaru. Ubolewała, że od dwóch tygodni nie jest w stanie nic napisać. Tęż lubię pisać wtedy, kiedy mnie coś uwiera, gniecie w środku. Dużą ulgę czuję po wyciągnięciu tego na wierzch i zamknięciu w kilku zdaniach. Uff. Wolę, żeby było uwięzione w postaci zlepek liter niż rozpychał się w moim wnętrzu.
Zauważyłam, że mogę i umiem pisać tylko wtedy, kiedy nie jest mi w życiu do końca dobrze, np. kiedy jestem zmęczona, sfrustrowana, zła, przygnębiona, przygnieciona jakimiś wydarzeniami albo emocjami. Mam wrażenie, że na wakacjach, na udanych wakacjach nie potrafię wejść głębiej w siebie. Myśle, że robię to celowo, traktuje czas wolny jako coś uświęconego, czego nie powinno się psuć złym słowem, trudnym uczuciem czy niespokojna myślą. Co innego zwykły poniedziałek, środa albo nie daj Boże czwartek. Rutyna, praca, dom, zmęczenie, niewyspanie, wkurzenie wynikające z niemożliwości robienia tego, na co mam ochotę. Właśnie leżę w pokoju relaksu, w nadmorskim spa, czytam „ Mój rok relaksu i odpoczynku” Otessy Moshfegh. Niech Was nie zmyli tytuł, możliwe, to satyra na współczesność, kult ciała, umysłu kształtowanego na potrzeby kapitalizmu, wydajności, zdrowia, czucia sensu i bycia sensem. Może za jakiś czas coś o tej książce tu napisze. Jestem w trakcie saunowania, odpoczywam, wypiłam już dwa kubki wody, rozciągnęłam odprężone ciało na leżaku, za oknem istnieje sobie Bałtyk, z każdym rokiem nieco inny, pod względem fauny i flory coraz bardziej przypominający jezioro. Zjadłam dziś pyszne śniadanie, byłam na długim spacerze. Ja tez istnieje, aktualną formą mojego istnienia jest spanie, czytanie, spacerowanie, jedzenie, saunowaniu i oddychanie morskim powietrzem. Myślę o książce, którą czytam i która wcale nie jest o takim relaksie i odpoczynku, jaki celebruje teraz. Jest o wyłączeniu się z życia i ze świata. W moim odbiorze jest o bezsensowności naszego codziennego życia, naszych starań, ambicji, naszej wytrwałości i wiary w jakieś lepsze wyimaginowane jutro.
Dla porządku tylko zaznaczę, że poprzednie parę wpisów powstało jeszcze przed moim wyjazdem nad morze, kiedy byłam w stanie pisać zatopiona w męczącej rutynie codzienności.
Chyba jednak tak do końca idealnie mi tu nie jest, w tym spa, skoro poczułam się trochę „niewygodnie” i postanowiłam jednak coś napisać?
Komentarze
Prześlij komentarz