Tak, może właśnie ten blog będzie moją terapią, przynajmniej jakąś jej formą. Nie czuję potrzeby, żeby komuś obcemu relacjonować moje życie i uczucia, opowiadać mu o sobie, o tym, jaka jestem, jak postępuję i co mną kieruję. Nie chodzi o to, że się krępuję czy wstydzę, uznaję po prostu, że to strata czasu i pieniędzy. Niedawno znalazłam w szufladzie swoje stare zapiski, sprzed 4-5 lat, pisałam wtedy bardzo mało i krótko, tworzyłam zdania-koła ratunkowe dla siebie, które w tamtym czasie naprawdę mi pomagały. Będę zapisywać wszystko to, co jest dla mnie trudne, co wydaje mi się nie do uporządkowania w głowie, może próba zapisania pozbawi moje myśli chaosu? Najbardziej zależy mi na tym, żebym pomogła mi się uspokoić, wyciszyć emocję, rozluźnić, zdjąć napięcie z karku, dłoni i żuchwy. Chcę móc umieć poczuć w sobie lekkość, pozbyć się ciągle towarzyszącego mi poczucia winy i poczucia niedoskonałości tego, co robię w życiu.
Wracając jeszcze do pogody za oknem, co za różnica, czy świeci słońce, pada deszcz, wieje wiatr czy sypie gradem? Życie jest cholernie ciężkie niezależnie od aury za oknem. Ludzie umierają i giną w ciepłe, wypełnione ptasim śpiewem poranki jak i w mroczne zimowe noce. Owszem słońce potrafi nam chwilowo naprawić nastrój, ale czy rzeczywiście zasadna jest tak wielka radość płynąca z nadchodzącej wiosny? Nie lepiej nauczyć się szczęścia na co dzień. Nauczyć się, tak, to odpowiednie słowo, potrafić wyjść na spacer w największy mróz, deszcz? Wypić kawę na tarasie czując wszechogarniającą jesienną wilgoć? Ciągle na coś czekamy w życiu, na wydarzenia, ludzi, którzy dadzą nam szczęście i radość. Na wielką miłość, wiosnę, lato, wakacje, nowy samochód, nowe buty. Nie wiem, sama nie wiem, jak na to wszystko patrzeć? Czasami wydaje mi się, że bycie tu na tej planecie samo w sobie jest wystarczająco przerażające, że nie mam siły, żeby uczyć się radości na co dzień. Z drugiej strony nie mam odwagi, żeby z tego świata zniknąć na własnych zasadach, wtedy i jak będę chciała. Skoro zdecydowałam się tu zostać, może warto trochę mniej umartwiać się na co dzień.Oczywiście, że powody do cierpienia przychodzą do nas codziennie, ale ja tu jestem, zdecydowałam o tym, że chcę tu być. Może da się stopować lawinę wkurwu, która przychodzi po tym, jak sąsiad znowu włączy głośno muzykę? Pewnie się da, może moje Rozmyśli mi w tym pomogą.
Komentarze
Prześlij komentarz