Ponury Tygrys
Wczoraj zaczęłam czytać Ponurego Tygrysa Neigo Sinno. Powoli, bardzo powoli wychodzę też z przeziębienia. Walczę jeszcze z katarem, bólem gardła i suchym kaszlem. Może zresztą to nie jest przeziębienie, tylko po prostu choroba, ale nie umiem tego zaakceptować. Pogodzić się z chwilową pauzą od rutyny codzienności, która moim rozszalałym w dzikim tańcu myślom daje chwilowy odpoczynek. Neigo Sinno w swojej najnowszej książce opowiada o byciu wieloletnią dziecięcą ofiarą gwałtów. Narracja jest bardzo nieśpieszna, chwilami nawet wręcz powolna, rozciągnięta w czasie, tak jak rozciągnięte w czasie dzieciństwa i dorastania było jej cierpienie. W jednym z rozdziałów Sinno pisze właśnie o tym, w jaki sposób rozciąga się czas, czy biegnie linearnie czy kuliście. Autorka wie, że w jej historii nie będzie happy endu, bo rzeczywistość jest cyklem, czas cały czas płynie, mija a potem powraca. Nie powinniśmy się więc cieszyć z chwilowego lepszego samopoczucia, bo ono wkrótce minie, a rzeczy, z którymi wydawać by się mogło dawno sobie poradziliśmy, powrócą. Myślałam o tym wczoraj przed zaśnięciem, kiedy dopadł mnie ponury nastrój po wymianie zdań z mamą ( poprzedni wpis). Wydawało mi się, że pewne rzeczy mamy już przegadane, że będzie lepiej, okazało się, że znowu wróciło, znowu mnie dotknęło i tym razem naprawdę do żywego.
W archiwum Newsweeka znalazłam dziś artykuł Małgorzaty Mierżyńskiej. Autorka we wstępie do niego pisze tak:
Stosunek do czasu odzwierciedla podejście do życia w ogóle. Jeśli chcemy zrozumieć jakąś kulturę, musimy go zgłębić w takim samym stopniu co słówka, konteksty i struktury gramatyczne języka.
https://www.newsweek.pl/swiat/spoleczenstwo/uwazamy-czas-za-cos-naturalnego-ale-jego-rozumienie-narzucilismy-sobie-sami/zlv1pls
Najbardziej zafrapowało mnie pierwsze zdanie. Mierżyńska pisze o kulturowym podejściu do punktualności, pracy, czasu wolnego. Po przeczytaniu wstępniaka pomyślałam bardziej o jego cykliczności i linearności. Postrzeganie czasu determinuje nasze postępowanie, podejście do życia i zdarzeń w ogóle. Tak sobie to wyobrażam. Jeśli czas będzie dla nas pędzącą w bezkres linią łatwiej będzie nam przeżyć trudne sytuację, otrzepać się z trudnych emocji, a jeśli będzie okręgiem? Czekaniem na powrót minionych zdarzeń, uczuć, myśli. Samą świadomością życia w zamkniętym powtarzalnym cyklu wydarzeń, które przerwać może jedynie śmierć. Chyba życie w czasie linearnym byłoby łaskawsze dla mojej psychiki, obawiam się jednak, że moja rzeczywistość to cykl. Moje życie jednoznacznie wskazuje na to, że poruszam się po okręgu.
Jeszcze kiedyś wrócę do tych rozmyśli, na razie mam za duży chaos w głowie, same kręte linie i koła.
Komentarze
Prześlij komentarz