Chodźcie poczytać, co u mnie słychać. Może się okaże, że to samo co u Was? Byłoby dobrze, zawsze jakoś raźniej, kiedy jest nas więcej. A pod nami Erwin Sówka i jego " Medytacje" (Muzeum Śląskie w Katowicach)
Stojąc dzisiaj wieczorem przed lustrem w łazience uświadomiłam sobie jak wiele rzeczy, które kupujemy, jako obietnice relaksu, poprawy samopoczucia i wyglądu stają się w krótkim czasie narzędziem tortur. Śmiało mogę stwierdzić, że jestem ofiarą mojego masażera wieloigłowego. Kupiłam go z myślą o wieczornym relaksie, jakiejś formie zadbania o cerę i elastyczność skóry. Naturalny i przyjemny sposób na chwilowe odsunięcie od siebie nadchodzących zmarszczek, wiotkości policzków. A może raczej forma pozbycia się wyrzutów sumienia, przecież jednak coś dla siebie robię, chcę dłużej dobrze wyglądać. Dla siebie? Serio? Wszędzie, codziennie widzę na plakatach, reklamach w internecie uśmiechnięte wygładzone za pomocą filtrów kobiece ciała ( męskie też, ale zdecydowanie rzadziej). I niby wiem, że to wszystko ściema i nieprawda, ale i tak daje się w to wciągnąć. Po co? Dlaczego? Tak stałam się więźniarką mojego masażera wieloigłowego. Odczuwam przymus wykonania codziennego masażu twarzy, kiedy czas...
Virginia Woolf ( "Własny pokój") uważała, że czytanie książek pozwala na inny odbiór rzeczywistości, która staje się nagle wielowymiarowa. Lektury pozwalają na odkrywanie nowych warstw otaczającego nas świata. Gombrowicz pisał, że trzeba działać, czytanie to też działanie, a każda przeczytana strona to krok w stronę głębszego myślenia i lepszego rozumienia siebie. Nie mam pojęcia, czy rzeczywiście Gombrowicz tak uważał, a jeśli nawet, to gdzie się podzielił swoimi przemyśleniami. Znalazłam te, prawdopodobnie wypowiedziane przez niego zdanie, na stronie Narodowego Programu Rozwoju Czytelnictwa. Okazuje się, że ja bardzo dużo działam i chcę jeszcze więcej. I jeszcze: Roxana Gay twierdzi, że książki są czymś więcej niż tylko książkami. Tak , tak, tak. ( esej "Ach te dziewczyny"). Polecam Wam jej eseje "Zła feministka".
Wpadłam w jakąś manię sadzenia wszędzie krzaków, krzewów i roślin. Obcinam gałązki forsycji i wkładam je do ziemi, która jest już wiosennie rozpulchniona i wilgotna. Mam potrzebę stwarzania nowego życia, a raczej pomnażania istniejących już roślinnych bytów. Nie kupuje sadzonek w sklepie, obcinam sekatorem szczyty gałązek forsycji, wierzby mandżurskiej, orzecha laskowego, budlei i umieszczam je albo od razu w ziemi albo najpierw w naczyniu z wodą. Czekam, aż wypuszczą korzenie. Czuję wtedy ogromną satysfakcję i radość. Gałązki niosące w sobie potencjał nowego życia zawożę też do ogródka mojej mamy i bez pytania jej o zgodę, ukradkiem i w tajemnicy wbijam je w ziemię w różnych częściach ogrodu. Co jakiś czas sprawdzam, czy się przyjęły, czy gałązka jest dalej sprężysta, czy nie wyschły pąki liści, czy gleba dokoła jest wystarczająca mokra, żeby mogła dać życie nowej roślince. Od długiego już czasu przywożę z pracy kilogramy fusów, które zostają po zaparzaniu kawy w ekspresie, podsy...
Komentarze
Prześlij komentarz