Nastroje i książki
Zobaczyłam ostatnio znowu trochę więcej światła w moim życiu. Czuję, że dokonuje się w moim wnętrzu jakiś proces, coś grubszego. A może to tylko wahania hormonów, ruchy gwiazd i zaćmienie słońca? Nie wiem, ile tak naprawdę zależy od nas a ile od rzeczywistości, w której egzystujemy.
Próbuję pozwalać sobie na różne emocje, odczuwać wszystko co do mnie przychodzi. Do tej pory zazwyczaj ganiłam się za trudniejsze uczucia, miałam wyrzuty sumienia z powodu niektórych myśli krążących mi po głowie. Zobaczymy, czy w tym wytrwam i czy dzięki temu moje życie znowu zyska więcej światła. Chciałabym.
Odsunęłam myśli o dziecku, po tym jak kolejny raz policzyłam pisarki, które lubię i cenię i które nie mają dzieci. Ta czynność zawsze przynosi mi jakąś ulgę. Uff, czyli tak można i wszystko jest ok, po prostu żyjesz swoim życiem i jesteś szczęśliwa.
K. mi ostatnio powiedział, że chyba za dużo siedzę w książkach a za mało w życiu. Bardzo mnie to dotknęło, ale po kilku dniach przyszła refleksja, że może on ma rację. Czytanie pozwala mi lepiej poznać siebie, ale też często wprowadza mnie w trudne emocjonalnie stany. Mam mocno rozwiniętą empatię i współodczuwam z bohaterami, po skończonej lekturze moja głowa wciąż jest w książkowej rzeczywistości. Chyba powinnam częściej łączyć swoją duszę z ciałem i ulepszać ich komunikację. Chciałabym, żeby kiedyś się chociaż polubiły.
Do końca tygodnia powinnam skończyć "Na wulkanie" Kobierskiego. W kolejce czekają "Ćwiczenia z Ciemności" Naje Marie Aidt. Nie umiem przestać czytać. Muszę mieć zapasowy świat, do którego mogę uciekać.
Komentarze
Prześlij komentarz