Posty

Wyświetlanie postów z czerwiec, 2025

Nowy świat Stare zdjęcia

Obraz
 Kilka dni temu przyniosłam z domu mamy albumy ze zdjęciami z mojego dzieciństwa. Znalazłam, co mnie bardzo ucieszyło, zbiór starych fotografii, wiele z nich zostało wykonanych w drugiej połowie XIX wieku. To moi przodkowie od strony taty. Pomyslałam, że to ciekawe, moi krewni zatrzymani w czasie przez aparat fotograficzny podróżują w kartonach, albumach i teczkach w czasie i przestrzeni. Mijają lata, wieki, zmieniają się granice, miejsca zamieszkania, wybuchają wojny, gdzieś indziej gasną konflikty. Lata stają się coraz gorętsze, zimy coraz łagodniejsze, życie przenosi się do świata wirtualnego, gasną rozmowy międzyludzkie, ale na świecie nie jest ciszej, gwar konwersacji zastępuje ryk maszyn i smród spalin. A oni cały czas nam towarzyszą, zamieszkują coraz bardziej nowoczesne szafki, segmenty, i szuflady. Czasami, włożeni w ramki obserwują z wysokie regału życie współczesnych. Ostatnio sporo myślę o dawnym świecie właśnie w kontekście dźwięków, rozmów. Każdy głos w końcu ucichnie...

Stany raju Laura van den Berg

Obraz
Gniję dzisiaj od rana w łóżku. Tak postanowiłam, a może za mnie zdecydowały upał i miesiączka. K. pojechał na rower, a ja zjadłam śniadanie, a potem obłożona tabletami i komputerami wróciłam do łóżka. Zaczynam planować nasze wakacje, oglądam mapy, szukam noclegów i miejsc, które nie tylko chcemy zobaczyć, ale przede wszystkim poczuć. Na pierwszy plan i pierwsze półtora tygodnia wysuwa się nasz ukochany wschód: dwie puszcze Białowieska i Knyszyńska, potem prawdopodobnie Mazury i Bałtyk, za którym tęsknimy nieustająco. Był nawet kiedyś pomysł przeprowadzki nad morze, ale uznaliśmy, że wtedy mielibyśmy zdecydowanie za daleko gór, bez których w zasadzie trudno nam żyć. No cóż, pozostaje nam cieszyć się z coraz szybszych i coraz bardziej komfortowych pociągów, którymi kilka razy do roku podróżujemy na wybrzeże.  Skończyłam czytać Stany raju Laury van den Berg i zabrałam się za Ida przejmuje kontrolę Kjersti Halvorsen. W obu książkach obserwujemy nasz współczesny świat, które jest coraz ...

Mój Słoneczny Pies

Obraz
 Mój pies, a w zasadzie pies mojej mamy, którego ogromnie przeogromnie kocham, wszystko robi słonecznie. Po pierwsze wygląda jak jedno wielkie słoneczko, jego ciałko, jego wiecznie uśmiechnięta buźka, lekko gapowate oczka i otwarty pyszczek. Po drugie, jest miękki i ciepły, jak słońce. Słońce musi być miękkie, nie mam wątpliwości. Po trzecie, wszystkie jego ruchy są bardzo słoneczne, słodkie, kojące i dające radość. Jego obecność oprócz dużej dawki radości wywołuje u mnie również wzruszenie. Jak to możliwe, że coś tak słonecznego jest na naszej Ziemi, włochate i ciepłe szczęście. Wszystko czego chcę i czego potrzebuję, to wtulić się w jego sierść, głaskać go po główci i przyglądać się jego smiejącej się twarzy. Jak najwięcej i jak najczęściej.  Nasze Słoneczko

Nie, bo nie. "Stan raju".

Obraz
 Dalej nie czuje się najlepiej. Już tu kiedyś pisałam o korelacji mojego zdrowia fizycznego z psychicznym. Dopadło mnie zapalenie zatok i od razu zdecydowanie obniżył mi się nastrój. Nie znoszę słabej siebie, kaszlącej, kichającej, bolejącej, nie akceptuje. Nie mam teraz mocy na jazdy na rowerze i szybkie spacery, czyli na moje lekarstwa dla duszy. Pewnie dlatego dusza też choruje. Porzuciłam "Bilą vodę", odrzuciła mnie rozwleczona historia kościoła. Pewnie dlatego, że ostatnio bardzo źle myślę o instytucjach katolickich i upatruje w nich winy za całe zło naszego kraju. No może nie całe, ale na pewno za 3/4. No i najważniejsze, w ogóle nie mogę czytać. Zaczęłam wczoraj "Plac zabaw" Powersa i porzuciłam po kilkunastu stronach. Udało mi się przeczytać kilka stron "Stanu raju" Laury van den Berg, zobaczymy, póki co, nic nie mówię, "nie zapeszam" ( nienawidzę tego określenia). Ściągnęłam na czytnik "Grzybiarkę" Hanisovej. Ludzie piszą, że t...

"Oida" Marty Michalak, kryzys psychiczny i "Bila voda" Kateriny Tuckovej

Obraz
 Dopadł mnie ostatnio mocny kryzys. Znowu wróciły napady lękowe, nocne wybudzenia z uczuciem duszności i rozpierania w mostku. Pierwszy raz w życiu nerwowy ból brzucha towarzyszył mi chyba przez cały tydzień. Stresowała mnie mama, jej zupełnie nieprzystający do mojego charakter ( a może mania, na którą cierpi), ludzie, wielość społecznych interakcji. Zauważyłam, że mocno przeżywam nadmiar, jak dla mnie, spotkań, rozmów, sytuacji, wydarzeń. Zachowuje się jak pies mojej mamy, który po intensywnym dniu, żeby zasnąć i się wyciszyć kotłuje się i poszczekuje w swojej filcowej budzie. Wyrzuca z siebie resztki energii, wypluwa stres i emocje, w końcu opada na miękką poduchę i zasypia, twardo i mocno. Ja, żeby się wyciszyć, leżąc już w łóżku scrolluje telefon, przerzucam wszystkie swoje myśli na drugą stronę ekranu, jestem tam w tej wirtualnej rzeczywistości, daje czas, żeby w realnym wymiarze opadł kurz wydarzeń i wszystko wróciło na stare tory. Pomaga. Pomagają mi bardzo rozmowy z moim K....