"Grzybiarka" Victorie Hanisova
Mieliśmy być w ten weekend w górskiej głuszy pozbawionej Internetu i ludzi, jednak Świat toczy się własnym rytmem, nie wtajemniczając nas w swoje zamiary. W piątek po 18 dotarliśmy na miejsce, po 22 otrzymaliśmy informację o śmierci ojca K. O 6 rano byłam już w drodze powrotnej do domu, a K. w pociągu w drodze do pustego mieszkania taty. Memento mori zapukało do naszych dusz w chłodny lipcowy wieczór na wysokości 800 metrów nad poziomem morza w starej górskiej chacie pod świetlistym lasem. Nikt nie ucieknie przed Ciemną Panią, nikt nie zdoła się przed nią schować.
Wczoraj pół dnia odsypiałam poprzednią nieprzespaną noc, potem sprzątałam i byłam na spacerze w lesie. Dzisiaj zjadłam śniadanie w łóżku i wskoczyłam na rower. Pojechałam na kawę, zabrałam ze sobą podkast Karoliny Korwin Piotrowskiej i książkę Grzybiarkę Victorii Hanisovej. Kawę wypiłam dość szybko, bo zapowiadał się bardzo upalny dzień, chciałam zdążyć do domu przed uderzeniem największego gorąca.
Pisałam tu kiedyś, że niedawno leczyłam się z powodu zaburzeń lękowych. Myślałam, że ten problem jest już za mną, ale za każdym razem, kiedy nie ma K. mam spore problemy z zasypianiem. Robię się senna, przykładam głowę do poduszki i nagle bach, uderzenie, dokładnie jak w Grzybiarce:
Niekiedy wygląda to obiecująco, czuję, jak powoli pochłania mnie sen, ale nagle jakaś myśl zahacza o nieprzyjemne wspomnienie. Sen natychmiast znika, a po głowie zaczynają mi chodzić tysiące myśli natrętnych niczym natarczywe owady. Czuję się, jakbym leżała w mrowisku [...]
Ostatnio szukam takich książek, z którymi absolutnie współodczuwam, albo one znajdują mnie.
Później nadchodzi kolejna obawa, olbrzymia i namolna jak szerszeń. Boję się, że nie zasnę i przez cały kolejny dzień będę ospała i obolała [...]
Zastanawiam się, czy nie powinnam wrócić do leków, mam duże trudności ze skupieniem, udaje mi się to tylko wtedy, kiedy jestem zmęczona po jeździe na rowerze, wędrówce albo całym tygodniu pracy. W innych przypadkach jest tak:
[...] czułam przy tym, że coś chwyta mnie za nogę i odciąga od miłych wspomnień gdzieś w dal. Zapadam się coraz głębiej, na próżno próbując się czegoś chwycić.
Czasami jest mi bardzo ciężko żyć z moją głową. Próbuję się zatrzymać, próbuję coś łapać, wszystko mi się wyślizguje z rąk, jedno po drugim, myśl, wspomnienie. Jakbym stała przy zapierdzielającej taśmie produkcyjnej i próbowała chwycić leżące na niej przedmioty. Szybko, szybko, coraz szybciej. Nie potrafię zatrzymać się na dłużej, chaos narasta i moje nim zmęczenie coraz częściej powoduje, że wycofuje się z relacji z ludźmi.
Dopiero niedawno wybiło południe. Co mam zrobić z resztą dnia? Zmęczenie po rowerze powoli mija. Spróbuje czytać dalej Grzybiarkę, pewnie znowu odnajdę w niej jakąś nienazwaną przez siebie, a celnie opisaną przez pisarkę, część siebie. Tylko czy będę mogła się skupić, będę próbować ze wszystkich sił nie dać się zamknąć w pułapce natrętnych myśli.

Komentarze
Prześlij komentarz