Posty

Wyświetlanie postów z kwiecień, 2025

Just relax

 Ostatnio prowadzimy z K. trudne rozmowy, dotyczące naszego związku, naszej ewentualnej wspólnej przyszłości, mojej falującej chęci posiadania dziecka i również moich nikłych potrzeb seksualnych. K. cierpi z tego powodu, trudno mu się pogodzić z moim tak mało sensytywnym ciałem i niskim libido. Rozmawiamy. Kłócimy się, złościmy ( głównie ja). Jest trudno. K. wyjechał na parę dni. Ostatnia nasza rozmowa, kiedy odwoziłam go na dworzec, była spokojna, ale bardzo rzeczowa. K. zawsze jest rzeczowy, potrafi unieść się ponad emocje, mówić tylko o gołych faktach, jego obserwacje i wnioski są zazwyczaj bardzo trafne. Za to ja w takich sytuacjach czuję, jakbym tonęła w oceanie emocji, porywa mnie jakiś wir, kręcę się i na oślep łapię to, co mam w zasięgu dłoni. Szaleję od złości, agresji, bycia zimną suką, po próby tulenia, całowania, pełne miłości smsy. No więc K. mi zarzuca, że jestem zbyt spięta, nie tylko w seksie, ale też i w życiu, za dużo myślę, analizuję, a przecież i tak nic nie wym...

Piwo, ścianka wspinaczkowa i głośne czytanie

 Delikatnie poprawił mi się nastrój za sprawą treningu na ściance wspinaczkowej, wypitego piwa i głośno czytanej książce W imię matki i córki. Uwielbiam czytać na głos, ale nie zawsze mam na to ochotę, nie zawsze to czuję. No i muszę być wtedy sama w domu. K. pojechał na świąteczne spotkanie z córką. Ja siedzę na kanapie, czytam, piję i jakoś mi dobrze, w tym momencie czuję się naprawdę w porządku. Ale może to oszukane uczucie, bo wywołane mieszanką endorfin, alkoholu i dobrej literatury? Może to mój przepis na szczęście. Czasami do tej mieszanki dorzucam również paczkę kwaśnych żelek. Efekt natychmiastowy, uśmiech na twarzy, uspokojenie gonitwy myśli. To moje używki, które pomagają mi się uziemić i być tu i teraz. Ciekawe, często po alkoholu zaczynam bardziej czuć, że żyję, czuję swoje ciało, swoją głowę, mam  lepszy kontakt z duszą, z receptorami mojego ciała, zdecydowanie bystrzej i sprawniej pracują również inne moje zmysły. Doznania w czasie seksu też są inne, mocniejsze,...

Kobiecy kryzys wieku średniego

 Znowu rezonuję z W imię matki i córki. Tak się ostatnio czuję, o tym rozmawiałam z K. i z przyjaciółką. Tak, około dwudziestki, trzydziestki, czasem wcześniej, czasem później, opadają zwykle iluzje. Przychodzi ból-że nas oszukano. Czasem wściekłość. Pod progiem świadomości. Możemy stać się radykalni, zacząć walczyć z zaciśniętymi zębami, czasem nawet wysadzać coś w powietrze. Czuję jednocześnie ból i wściekłość. Stałam się też agresywna, trochę się tego wstydzę, ale tylko trochę. Agresywna i może radykalna? Czuję, że są dni, kiedy przeżywam całe spektrum emocji, od wściekłości i chęci zrobienia komuś fizycznej krzywdy po wzruszenie w czasie leśnego spaceru i współodczuwanie z ludzkością. Po przeczytaniu tego fragmentu jakoś mi teraz lżej i łatwiej. Chciałabym poznać kobiety, mężczyzn w moim wieku, którzy czują to samo, którzy są mi podobni. Chcę poczuć jeszcze większą ulgę i lekkość. Gdzie jesteście?

Po co jesteśmy na tym świecie?

 Gizela, bohaterka wspominanej w moim ostatnich postach książki W imię matki i córki (B., J. Helbig): Gizela (  w profetycznym uniesieniu): Ach. Ludzie i ludziska. Nie mamy pojęcia, kim jesteśmy. Nie wiemy, po co przychodzimy na świat, czy może istniejemy cały czas, od zawsze, bez początku i końca. Nie wiemy nic. Być może wszyscy jesteśmy herosami. Bo codziennie zwlekamy się z łóżka jednak. Udajemy przed sobą nawzajem, że wiemy. Że wszystko w najlepszym porządku, pod kontrolą. Że chodzi o to, żeby załatwiać różne sprawy, zarobić na siebie, iść do przodu. Udajemy przed dziećmi, że wszystko jasne, nie gadamy z nimi o tym w szkole. I tak ślepo po omacku brniemy. W naszą podróż. Podróż planetarną, a może nawet międzyplanetarną. Piekielnie samotni. Śmiertelnie zazwyczaj zranieni.  [...] Bezdennie niepewni. Trochę przerażeni. Życząc sobie dzielnie miłego dnia. Dobrej nocy. Podpierając się nawzajem. W tym nieskończonym, wciąż ekspandującym uniwersum, które powstało z niczego alb...

Nasze biesy według Gizeli bohaterki książki "W imię matki i córki"

Obraz
 Zobaczcie, jakie biesy nawiedzają główną bohaterkę książki " W imię matki i córki" pań Helbig. 1.  Jestem ofiarą, zostałam oszukana i skrzywdzona. 2. Jestem wszystkiemu winna i będę się karać do upadłego. 3. Uratuję i zbawię na wszystkich. Brzmi znajomo, prawda? Prawda, bo to cała prawda o mnie. Wspominałam już, że literatura piękna jest dla mnie jak psychoterapia. Podtrzymuję.  Gizela jest kobietą w trakcie menopauzy, określa siebie mianem dynamitu, który musi kiedyś wybuchnąć. Nie wiadomo tylko kiedy, a najbardziej przerażający scenariusz to ten, kiedy nie dochodzi do eksplozji, bo następuje samospalenie. Jedyny! Nie jestem kobietą w wieku Gizeli, ale jestem jak ona! Czytam dalej, bo dalej jest jeszcze lepiej i jeszcze bardziej o mnie. [...] nadmierna czujność i wybuchowość, do której dochodzi wtedy, gdy zestresowany organizm zatraci zdolność regulacji systemu nerwowego i wciąż jest w pogotowiu, zawsze niespokojny i nigdy nie u siebie, wciąż w gonitwie. Sam się niejako...

Przyjemności

Obraz
 W moim życiu najbardziej cenię możliwość czytania książek. Uwielbiam to robić, to najprzyjemniejsza część dnia i nocy. Nie umiem czerpać takiej samej radości i satysfakcji z innych rzeczy, nigdy nie osiągnęłam kosmicznego orgazmu w seksie z partnerem. Najprzyjemniej jest mi wtedy, kiedy się podniecam, dotykam i przeżywam rozkosz. Taka jestem, oczywiście zdarzają mi się dni, kiedy czuję się niepełna, sfrustrowana i gorsza od innych. Szybko jednak zdaję sobie sprawę, że to nie moje uczucia i emocje, tylko społeczeństwa popkultury, w którym żyje, i które mnie codziennie atakuje.  Mimo wszystko po stosunku seksualnym, nawet jeśli nie zakończonym moim orgazmem, czuję się jak nowonarodzona. Podobne odczucia towarzyszą mi po wypróżnieniu, w czasie górskiej wędrówki i po przejechaniu kilkudziesięciu kilometrów na rowerze. Często też w czasie jedzenia frytek i popijania ich piwem. Taki posiłek zazwyczaj serwuję sobie w jakimś górskim schronisku.  I tyle, dalej słucham Morza możli...

Podkast i książka

Obraz
 Zaczęłam dzisiaj czytać "W imię matki i córki" Brygidy i Justyny Helbig. Fragment blurbu: Słowa bywają różne, pełne miłości lub bólu, pełne ukrytych historii. Bo matka i córka mają sporo do przepracowania. Wspierają się, ale też ścierają. Bywa, że mają dość - siebie i wszystkich wokół. A w końcu [...] wiedzą, że dadzą radę, że wyjdą z kryzysu mocniejsze i wszystko będzie dobrze.  Nie wiem, czy ze mną jest wszystko w porządku, bo ostatnio coraz rzadziej myślę, że będzie dobrze. No bo jak to, będzie dobrze? Skoro na końcu jest śmierć, czyli jedna wielka niewiadoma. Rozstanie z najbliższymi, z ludźmi, zwierzętami z ukochanymi miejscami, pożegnanie śpiewu ptaków, wiosennej zieleni i zapachu lasu po deszczu. Przede wszystkim koniec z książkami i czytaniem. To dla mnie niepojętę. Kiedy o tym myślę, chociaż staram się to robić niezwykle rzadko, dreszcz przebiega mi po plecach, a w głębi ciała czuję ciarki. Może mam za mały rozumek, żeby to wszystko pojąć. Pewnie tak, ale nic na to ...

Pstrążna

Obraz
Jesteśmy z K. w Kotlinie Kłodzkiej. Przyjechaliśmy tu na rowery. Jest ciepło, sucho, wiosennie. Ptaki śpiewają, a tu gdzie śpimy, nie dochodzą odgłosy cywilizowanego świata. Właśnie wróciliśmy ze spaceru, dokoła sielskie krajobrazy, góry, łąki, lasy, polne ścieżki. Idylla. Jest złota godzina, siedzimy przed naszym górskim domkiem . Trochę skłamałam, że nie słyszymy odgłosów cywilizacji, sąsiad właśnie odpalił traktor, ale to dla mnie akurat dość miły dźwięk, odsyła mnie na wieś. Taką spokojną i dobrą. Światło mającego wkrótce zajść słońca jest moim ulubionym rodzajem światła. Daje mi czystą radość z powodu bycia na tym świecie, możliwości gapienia się na zieleń i słuchania odgłosów przyrody. Z drugiej strony wiosenne i letnie zachody słońca wprowadzają mnie w lekki nastrój nostalgii, długie cienie rzucane przez rzeczy, drzewa, budynki, kamienie i ludzi nie pozwalają zapomnieć o cieniu, mroku, śmierci. Po złotej godzinie przychodzi zmierzch, chłód, ciemna noc. Ale po nocy przychodzi ja...

Szpital

 Byłam w szpitalu, jeden dzień, drobny zabieg ginekologiczny. Ciekawe, mimo braku zagrożenia życia, znieczuleniu tylko miejscowym poczułam, po raz kolejny, że nie jestem nieśmiertelna. A to coś, co mi wyrosło w szyjce macicy pokazało mi, że jestem już też trochę zepsuta, że wszystkie destrukcyjne procesy tego świata dotyczą również mojego organizmu. No i wiadomo wszyscy umrzemy i takie dni. Takie życie, właśnie takie.

"Ćwiczenia z ciemności"

 Właśnie skończyłam czytać Ćwiczenia z ciemności  Naji Marii Aidt. Też, jak główna bohaterka cierpiałam ( a może wciąż cierpię) na zaburzenia lękowe. Moje miały inne źródło, były związane ze śmiercią bliskiej osoby, ale okoliczności były zupełnie inne. Inny kaliber traumatycznego zdarzenia.  Pod koniec książki główna bohaterka zaczyna pracować u swojej przyjaciółki w jej kwiaciarni. Jest świeżo po zakończeniu terapii traumy, nie czuje się najlepiej, najstabilniej. Wie jednak, jak powinna zachowywać się pracownica kwiaciarni wobec klientów. Zaczyna bawić się w przedstawienie teatralne, jest więc bardzo miła, często się uśmiecha, życzy ludziom miłego dnia, chętnie doradza w wyborze kwiatów, zagaduje. Wydało mi się to bardzo interesujące. Bohaterka, która codziennie od wielu lat ćwiczy się w byciu w ciemnościach, unika ludzi, często skulona zasypia na podłodze, spędza czas siedząc na balkonie i patrząc w mrok, boi się konfrontacji ze swoimi synami, ich emocjami i problemami....

Ćwiczenia w jasności przy pomocy kodów do Legimi

Jak to się stało i co ci się przytrafiło, że tak źle ci na świeci  i w życiu teraz jest? Ćwiczenia z ciemności, Naja Marie Aidt A mnie się właśnie ostatnio poprawiło, czuję się zdecydowanie lepiej niż jeszcze tydzień temu. Może mojej duszy pomogła zamiana czasu, a co za tym idzie więcej światła? A może moja samoświadomość ciągle rośnie i potrafię już nad sobą i ze sobą pracować, racjonalizować pewne rzeczy, puszczać w siną dal złe myśli i powoli uczę się zapominania i nie rozpamiętywania? Może. Jak zwykle niczego, co dotyczy mnie, nie jestem pewna. Do tego się już przyzwyczaiłam i zaakceptowałam to. Zauważyłam, że moja samoświadomość rośnie wprost proporcjonalnie do liczby przeczytanych książek. Mam tu na myśli tylko i wyłącznie literaturę piękną, czasami poezję. Wykluczyłam ze swojego czytelniczego życia wszelkiej maści poradniki psychologiczne i inne, dla mnie bzdurne, książki kołczingowe. Wykluczyłam, zanim jakąkolwiek przeczytałam. Kiedyś jeszcze zdarzało mi się słuchać podkast...

"Na wulkanie" Radosław Kobierski

 Znalazłam czytam, w którym poczułam się jak u siebie. Czterdziestka plus była dokładnie tym, czym była. Końcem długiego snu o olśniewającej karierze czy awansie, o życiu na własnych warunkach - i początkiem etapu rozliczeń. Niby śmialiśmy się we własnej wąskiej grupie rówieśników z tych wszystkich  żartów o smugach cienia, próbowaliśmy rozbroić powagę za pomocą ironii, niektórzy korzystali z różnych narzędzi analitycznych, ponieważ analiza zawsze odbierała nieco dramatycznej siły wydarzeniom, ale jednak większość z nas, prędzej czy później, musiała się skonfrontować ze zmianą, zapowiadaną czy niezapowiadaną, katastrofą, poczuciem jakiegoś braku. Na wulkanie, Radosław Kobierski

Nastroje i książki

 Zobaczyłam ostatnio znowu trochę więcej światła w moim życiu. Czuję, że dokonuje się w moim wnętrzu jakiś proces, coś grubszego. A może to tylko wahania hormonów, ruchy gwiazd i zaćmienie słońca? Nie wiem, ile tak naprawdę zależy od nas a ile od rzeczywistości, w której egzystujemy.  Próbuję pozwalać sobie na różne emocje, odczuwać wszystko co do mnie przychodzi. Do tej pory zazwyczaj ganiłam się za trudniejsze uczucia, miałam wyrzuty sumienia z powodu niektórych myśli krążących mi po głowie. Zobaczymy, czy w tym wytrwam i czy dzięki temu moje życie znowu zyska więcej światła. Chciałabym. Odsunęłam myśli o dziecku, po tym jak kolejny raz policzyłam pisarki, które lubię i cenię i które nie mają dzieci. Ta czynność zawsze przynosi mi jakąś ulgę. Uff, czyli tak można i wszystko jest ok, po prostu żyjesz swoim życiem i jesteś szczęśliwa.  K. mi ostatnio powiedział, że chyba za dużo siedzę w książkach a za mało w życiu. Bardzo mnie to dotknęło, ale po kilku dniach przyszła re...