Posty

Wyświetlanie postów z marzec, 2025

Modlitwa o światło

 Ostatnio zastanawiam się, czy mam w sobie potrzebę opiekowania się kimś lub czymś. Coś jak instynkt macierzyński, tylko w roli dzieci obsadziłabym zwierzęta lub rośliny. Czy tego potrzebuję, czy traktuję raczej jako formę rekompensaty? Czy w ogóle mam prawo porównywać te różne formy istnienia i umieszczać na jakiejkolwiek skali ważności? Chyba nie mam.  Zaczęłam czytać "Na wulkanie" Radosława Kobierskiego, moją duszę chyba ciągnie do książek, w których jest eskapizm, pęd do zmian, powrotu do jakiejś formy pierwotnego i prostego życia. Może to po prostu pragnienia wielu współczesnych ludzi. Może jako ludzkość powoli, bardzo powoli bierzemy rozbieg przed dokonaniem jakiegoś ogromnego zbiorowego przewrotu? Nie umiemy ostatnio tryskać szczęściem, świat zaskorupiał w złych rzeczach, coraz trudniej znaleźć świetliste i jasne szczeliny.  Może za dużo myślę, zamiast po prostu żyć. Chyba nie potrafię inaczej, lubię myśleć! Łączyć myśli w pary, ciągi, szukać analogii i szalonych s...

"Gdy konieczność istnienia trudna jest do zniesienia"

  Kolejna książkowa nowość, która tak ze mną rezonuje. "Złodziejka matek" Genow jest między innymi, a może przede wszystkim o ucieczce. Ucieczce ze świata, ze swojej aktualnej roli życiowej, jakości egzystencji, oddaleniu się od ludzi, których musimy widywać, dzielić naszą codzienność. Czuję dojmującą potrzebę takiej ucieczki. Obawiam się jednak, że mojej duszy nie chodzi tylko o przeprowadzkę w góry nad morze, do innego kraju czy nawet na inny kontynent. Ona chyba bardzo chce się uwolnić z ciała, pragnie zupełnie zmienić rzeczywistość w której się obecnie znajduje. Marzą jej się inne emocje, na pewno mniej bolesne w swej natarczywości, nie wywołujące płaczu i dojmującego poczucia smutku. Moja dusza fantazjuje o niczym nieskrępowanej wolności, czystości i jasności myśli, ściśle określonym celu, braku odwracaczy uwagi i nagłych skomplikowanych zwrotów życiowych akcji. Ona szuka spokoju, wytchnienia, oddechu, rozpłynięcia się w czymś dobrym, miękkim, ciepłym, bezpiecznym, otule...

Bezdzietność w miłości i chaos decyzji

Znudzona pracą i życiem, siedziałam skurczona na obrotowym krzesełku i patrzyłam w lustro. Pierwszy raz od długiego czasu zrobiłam sobie na głowie kucyk. Jedną dłonią bawiłam się uwięzionymi gumką włosami, ściskałam je i zastanawiałam, się, czy mam włosy grube czy cienkie, jasne czy ciemne, ładne czy pospolite. Wspominałam, znane mi tylko z opowieści mamy włosy babci Zosi ( tej babci, która mi się ukazała w wizji opisanej w ostatnim poście), były tak grube, że przypominały strukturą końską grzywę. Długie, czarne, często zaplatane w warkocz. Włosy podobno świadczą sile i witalności organizmu, nie wiem o czym świadczyły w przypadku babci, ale na pewno nie o zdrowiu. Mama mojej mamy dość wcześnie zmarła na serce, a jej śmierć poprzedziły lata łykanie kropli nasercowych i długie pobyty w szpitalu. Okazuje się, że w życiu nic nie jest pewne, że w nic nie można wierzyć i niczemu ufać. trochę to trudne, bo jak się odnaleźć w tej rzeczywistości, jakimi znakami się kierować? Skoro nie można pok...

Marcowe zwidy, magiczne stare fotografie i "Złodziejka matek" Magdaleny Genow

 Siedziałam dzisiaj w pracy w plamie ciepłego marcowego światła, głowę miałam schowaną w dłoniach. Za dużo wszystkiego, za dużo myśli, emocji, nie radzę sobie z tym nadmiarem, którym obdarowuje mnie życie we współczesnym świecie. Głośno oddychałam, próbując powstrzymać czekające gdzieś za zakrętem łzy. Dziwny stan, w którym znalazłam się bez konkretnej przyczyny. Czuję się ostatnio tak, jakby ktoś zamknął mnie w szklanej kuli i kazał chodzić dokoła niej, jednocześnie co chwilę nią potrząsając i powodując moje spadanie na łeb na szyję w dół. Od jakiegoś czasu nie jestem w stanie czytać wiadomości z kraju i ze świata, przygnębia mnie też fb, na którym widzę zdjęcia maltretowanych zwierząt, recenzję "Dojrzewania" i każdego dnia więcej i więcej dowodów na to, że ludzkie IQ spada  w zastraszającym tempie, upewniając mnie tylko w postanowieniu unikania ludzi.  Pewnie jesteście ciekawi jak skończyła się kłótnia z K. i co się wydarzyło, kiedy wrócił w niedzielę z gór. Właściwie n...

Vlogerka Szusz

Obraz
 Oglądam czasami vlogi na youtube. Traktuję to jako formę rozrywki, która obniża mój stres, nie wymaga dużych pokładów koncentracji ani wyższych form myślenia. Chyba każdy z nas lubi od czasu do czasu podglądać życie innych. Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że to co widzimy na ekranie jest pewną kreacją rzeczywistości, mijaniem się z prawdą, ale są chwile, kiedy wyczerpana albo zła padam na kanapę i odpalam youtube ( czasami robię to też podczas sesji toaletowych:)). Co z tego mam? A czy muszę coś mieć? Traktuję tę czynność jako wypełnienie czasu, który czymś przecież wypełnić trzeba ( czas do śmierci;)). Zdarzają mi się chwilę, kiedy mam wyrzuty sumienia, że zamiast zajmować głowę czymś mądrzejszym albo po prostu zamknąć oczy i odpoczywać, bodźcuję swoją duszę miałkimi treściami. Zazwyczaj szybko odrzucam takie myślenie, bo i tak na co dzień za dużo się samobiczuję. Jedną z vlogerek, którą oglądam dość regularnie jest Szusz. Kiedyś jeszcze zaglądałam do Andziaks, teraz zdarza mi si...

Książki, niedziela i przebodźcowanie

 Ciężki weekend, nie wiem, czy to wina przesilenia wiosennego, kryzysu wieku średniego, czy zbliżania się do magicznej granicy zamykającej dla mnie możliwość bycia matką. Pokłóciłam się z K., wczoraj to ja zniknęłam z domu na cały dzień, schowałam się w ogrodzie, a potem w lesie, dzisiaj to jego gdzieś wywiało, sądząc po stroju, pojechał w góry. Bardzo się z tego powodu cieszę, potrzebowałam oddechu, ciszy i samotności. Ostatnio K. się przeziębił, dużo kaszlał i chrząkał, co doprowadzało mnie do szaleństwa. Ale tylko w środku, nie dawałam po sobie tego poznać. Od kilku miesięcy w ogóle czuję się przebodźcowana ( tak wiem, ostatnio to bardzo modne słowo, ale cóż mogę poradzić na to, że żyję w świecie przeładowanym emocjami, informacjami, dźwiękami, zapachami), im jestem starsza trudniej mi się skupić, denerwują mnie ludzkie rozmowy w tle, drażnią wyperfumowani ludzie.  Na zewnątrz dziś nie ma słońca, cieszy mnie to, siedzę w dużym pokoju z widokiem na ogród i jedyne dźwięki, kt...

Regulaminy

Czy Was też tak drażnią ludzie nieprzestrzegający zasad codziennego współżycia w społeczeństwie? Strefa ciszy w pociągu, oni gadają, strefa relaksu w saunarium oni gadają, tabliczka informująca o zabójczosci karmienia ptaków chlebem, oni je karmią. Tabliczka prized basenowym prysznicem „umyj się przed skorzystaniem ze strefy basenowej”, oni się nie myją, oni śmiecą, palą w piecach opony i stare meble, jeżdżą z nieprzepisową prędkością, pełnosprawni parkują na miejscach dla niepełnosprawnych. Dla mnie przepis czy regulamin jest jasny, nie dyskutuje z nim. Jest jak jest. Ufam tym,którzy opracowywali zasady funkcjonowania w miejscach publicznych i nie mam potrzeby podważania ich ustaleń i decyzji.  Takie ludzkie zachowania potrafią zupełnie wyprowadzić mnie z równowagi i zepsuć mi dobry nastrój. Czymś co powoduje u mnie przyspieszone tętno i chęć mordu są głośne rozmowy telefoniczne prowadzone w pociągu. Nie umiem tego zaakceptować, nie umiem tego puścić mimo uszu. Gotuje się w środku...

Mój czas relaksu i odpoczynku

Przeczytałam wczoraj na Instagramie Anny Ciarkowskiej o jej potrzebie codziennego pisania dla siebie samej, porównała to do zrzucania z siebie jakiegoś ciężaru. Ubolewała, że od dwóch tygodni nie jest w stanie nic napisać. Tęż lubię pisać wtedy, kiedy mnie coś uwiera, gniecie w środku. Dużą ulgę czuję po wyciągnięciu tego na wierzch i zamknięciu w kilku zdaniach. Uff. Wolę, żeby było uwięzione w postaci zlepek liter niż rozpychał się w moim wnętrzu. Zauważyłam, że mogę i umiem pisać tylko wtedy, kiedy nie jest mi w życiu do końca dobrze, np. kiedy jestem zmęczona, sfrustrowana, zła, przygnębiona, przygnieciona jakimiś wydarzeniami albo emocjami. Mam wrażenie, że na wakacjach, na udanych wakacjach nie potrafię wejść głębiej w siebie. Myśle, że robię to celowo, traktuje czas wolny jako coś uświęconego, czego nie powinno się psuć złym słowem, trudnym uczuciem czy niespokojna myślą. Co innego zwykły poniedziałek, środa albo nie daj Boże czwartek. Rutyna, praca, dom, zmęczenie, niewyspanie,...

Ponury Tygrys

 Wczoraj zaczęłam czytać Ponurego Tygrysa Neigo Sinno. Powoli, bardzo powoli wychodzę też z przeziębienia. Walczę jeszcze z katarem, bólem gardła i suchym kaszlem. Może zresztą to nie jest przeziębienie, tylko po prostu choroba, ale nie umiem tego zaakceptować. Pogodzić się z chwilową pauzą od rutyny codzienności, która moim rozszalałym w dzikim tańcu myślom daje chwilowy odpoczynek. Neigo Sinno w swojej najnowszej książce opowiada o byciu wieloletnią dziecięcą ofiarą gwałtów. Narracja jest bardzo nieśpieszna, chwilami nawet wręcz powolna, rozciągnięta w czasie, tak jak rozciągnięte w czasie dzieciństwa i dorastania było jej cierpienie. W jednym z rozdziałów Sinno pisze właśnie o tym, w jaki sposób rozciąga się czas, czy biegnie linearnie czy kuliście. Autorka wie, że w jej historii nie będzie happy endu, bo rzeczywistość jest cyklem, czas cały czas płynie, mija a potem powraca. Nie powinniśmy się więc cieszyć z chwilowego lepszego samopoczucia, bo ono wkrótce minie, a rzeczy, z kt...

Matka dorosła córka

Parę dni temu dowiedziałam się, że kolejna dziewczyna z pracy jest w ciąży. Pierwszy raz przyjęłam taką informację z zupełną lekkością, bez odrobiny żalu czy podlania ziarenka wątpliwości, które noszę w sobie od jakiegoś czasu.  Po południu, przeglądając Internet, trafiłam na wywiad z Ottessą Moshfehg. Rozmowa dotyczyła aktualnej sytuacji na świecie, ale oczywiście pojawiło się w niej również pytanie o potomstwo. Piszę "oczywiście", bo mam wrażenie, że takie pytanie, mniej lub bardziej zawoalowane, zawsze musi paść w rozmowie z kobietą około 40 roku życia. Chyba jeszcze sporo czasu upłynie, zanim my ludzkość zrozumiemy, że nie wszystkie kobiety urodzą dzieci. Tak jak wciąż nie możemy zrozumieć, że nie każdy człowiek chce z kimś mieszkać i tworzyć rodzinę, że niektórzy chłopcy chcą mieć długie włosy, a dziewczynki krótkie, że wielu ludzi żyje w nieszczęśliwych relacjach, nie każda matka kocha swoje dzieci, nie każdy mężczyzna marzy o tym, żeby zostać ojcem. Tak, te kwestię wci...

Życie ach życie ( fantazjuję o zmianach)

 Czasami fantazjuję o zupełnie szalonym życiu. W tej wizji sprzedaje swój dom, kupuje dwa małe mieszkania, jedno wynajmuje, do drugiego się wprowadzam. Mieszkam nad morzem, rzucam pracę, żyję z wynajmu. Skromnie, ale inaczej niż do tej pory. W jeszcze bardziej szalonej wersji dorabiam sobie pisaniem. Czego? Tego jeszcze do końca nie sprecyzowałam, Może bajek dla dzieci? Albo jakiś innych krótkich form. Codziennie spaceruję albo jeżdżę na rowerze wzdłuż morza, po plaży, po lesie. Po południu gotuję obiad i czytam książki. Czytam oczywiście też między śniadaniem a wyjściem z domu. Często chodzę na wystawy, czasami odwiedzam teatr i kino. Czerpię satysfakcję z liczby pokonanych codziennie kilometrów i przeczytanych stron. To moja praca i codzienne obowiązki, które traktuję nad wyraz poważnie. Wysypiam się, oddycham świeżym powietrzem, raz w tygodniu robię sobie wieczór żarcia, wciągam kwaśne żelki, czasami czipsy i popijam jakimś kraftowym piwem.  Ciekawe, czy kiedyś się odważę i...
Moje wkurwienie, niezadowolenie i brak cierpliwości  wynikają w dużej mierze z uporczywej i męczącej mnie przerzutności uwagi. Czytając książkę, sięgam po telefon, oglądając serial przeglądam strony Internetowe, będąc w pracy myślę o mamie, bo mówiła ostatnio, że boli ją noga. Może trzeba ją namówić na wizytę u fizjoterapeuty, może wysłać do lekarza? W czasie wykonywania pracowych obowiązków googluje objawy bólowe, o których mówiła mi mama i oprócz tego, że na pierwszym miejscu pojawia się oczywiście rak, dostaje całą masę, porad "jak domowymi sposobami ulżyć w bólu nogi". Wszystkie je kopiuje i wysyłam mamie. Za kilka minut piszę do niej z pytaniem, co z podesłanych jej metod udało jej się już wdrożyć, czy jest lepiej? Dostaje odpowiedź, że ona dopiero wstaje, po śniadaniu spróbuje schłodzić nogę. Ze zniecierpliwienia przebieram swoimi nogami i za pół godziny znowu się do niej odzywam, i jak mamo, już mniej boli? Okazuje się, że wciąż leży w łóżku i nie ma zamiaru jeszcze ws...

Potrzeby

Zauważyłam, że mam ogromny problem z godzeniem się ze swoim gorszym fizycznym samopoczuciem, trudno mi zaakceptować chwilową niemoc. Ten stan mnie denerwuje, nawet czasami złości, nie lubię, kiedy coś mnie ogranicza, kiedy nie mogę robić tego, na co mam ochotę, "siedź w domu i daj organizmowi odpocząć"- powtarza K. i pilnuje, żebym naprawdę nie wychyliła nawet nosa z domu. Choruję czy bardziej przeziębiam się bardzo rzadko, chociaż pracuję z dzieciakami, więc na co dzień mam kontakt z niepoliczalną liczbą wirusów, bakterii i innych patogenów. Wychodzi na to, że powinnam być zadowolona ze zdolności obronnych mojego organizmu, mimo wszystko odczuwam w środku jakiś bunt. Kiedy próbuję to sobie racjonalizować, dochodzę do wniosków, że siedzenie w domu też bywa przyjemne, czytanie książek ( bez ograniczeń czasowych!), leżenie pod kocem, oglądanie durnot w Internecie ( kiedyś napiszę o tym więcej), niczym nieskrępowane lenistwo. No właśnie, ale ja chyba tego nie lubię, po dwóch dni...

Ratunek (urlop)

 Bardzo bardzo potrzebuje urlopu. Za chwilę jedziemy z K. do Sopotu. Mam objawy wypalenia zawodowego. Postanowiłam, że przez ostatnie dni do wyjazdu spróbuję się skupić po prostu na przetrwaniu, żeby obyło się bez uszczerbku na zdrowiu psychicznym moim i ludźmi z którymi pracuje. Dodatkowo jestem przeziębiona, co nie ułatwia łapania dystansu do spraw dnia codziennego, a konkretnie do codziennej roboty w pracy. Żywię głęboką nadzieję, że mój nastrój ulegnie radykalnej zmianie po powrocie z nad morza. Dzisiaj, wyjątkowo, pojechałam do pracy samochodem, ze względu na katar i bolące gardło. Zastanawiałam się, "co tu będzie, kiedy nas już tu nie będzie". I doszłam do wniosku, że chyba nic się nie zmieni. Ludzie dalej będą przemierzali te drogi w te i we w te, dokoła pewnie będzie mieszkało więcej imigrantów klimatycznych, a samochody będą trochę nowocześniejsze. Mnie już tu nie będzie, kiedyś byłam. Tak jak kiedyś był mój dziadek,  babcia, tata, którzy też przemierzali te samą dro...

Znowu „Zła feministka”

„Jak większość ludzi jestem masą sprzeczności.” Roxane Gay
 Tak, może właśnie ten blog będzie moją terapią, przynajmniej jakąś jej formą. Nie czuję potrzeby, żeby komuś obcemu relacjonować moje życie i uczucia, opowiadać mu o sobie, o tym, jaka jestem, jak postępuję i co mną kieruję. Nie chodzi o to, że się krępuję czy wstydzę, uznaję po prostu, że to strata czasu i pieniędzy. Niedawno znalazłam w szufladzie swoje stare zapiski, sprzed 4-5 lat, pisałam wtedy bardzo mało i krótko, tworzyłam zdania-koła ratunkowe dla siebie, które w tamtym czasie naprawdę mi pomagały. Będę zapisywać wszystko to, co jest dla mnie trudne, co wydaje mi się nie do uporządkowania w głowie, może próba zapisania pozbawi moje myśli chaosu? Najbardziej zależy mi na tym, żebym pomogła mi się uspokoić, wyciszyć emocję, rozluźnić, zdjąć napięcie z karku, dłoni i żuchwy. Chcę móc umieć poczuć w sobie lekkość, pozbyć się ciągle towarzyszącego mi poczucia winy i poczucia niedoskonałości tego, co robię w życiu.  Wracając jeszcze do pogody za oknem, co za różnica, czy ś...

Zła feministka

Pisanie jest tańsze niż terapia czy prochy. Roxane Gay,  Zła feministka

Wku*w

 Rozchorowałam się, obudziłam się z rano z zatkanym nosem, bolącym gardłem i stanem podgorączkowym. Jestem zła, chociaż wiem, że to i tak nic w tym przypadku nie pomoże. Na zewnątrz jest 18 stopni i wciąż króluje słońce, mieliśmy dziś wziąć rowery i jechać w góry. Nie jest mi wcale przykro, tylko jestem zła, a nawet wkurwiona. Totalnie. Wkurwia mnie też to, że jestem wkurwiona i że nie umiem sobie z tym poradzić. Ostatnio wkurwienie to mój permanentny stan, na pytanie przyjaciółki "co tam, co słychać" zazwyczaj odpowiadam: wkur/narastający wkurw/wrrrrr. Wiem, że to bez sensu, wiem, że taki stan rzeczy w mojej głowie tylko wszystko burzy i niszczy a na pewno nie pomoże mi nic zbudować, ale bardzo bardzo trudno mi się ostatnio uspokoić. Wkurza mnie w zasadzie wszystko: smog, sąsiedzi którzy w sowich ogródkach włączają muzykę z głośników ( próbowaliśmy zwracać uwagę), ludzie w pracy, kierowcy samochodów, których mijam w drodze do pracy, mający gdzieś jadącą zgodnie z przepisami ...

Słońce

 Od dwóch dni mamy pogodę iście wiosenną. Niebo jest błękitne, na horyzoncie nie widać ani jednej najmniejszej nawet chmurki. Słońce oślepia i ogrzewa, a to dopiero początek marca. Codziennie jeżdżę do pracy rowerem, niezależnie od pory roku i pogody. Zazwyczaj w lutym, marcu i kwietniu ja i mój rower tonęliśmy w błocie,  oblepieni małymi mokrymi grudkami ziemi, łańcuch w przerzutkach rzęził, a w plecaku miałam zawsze ubranie na zamianę i szczotkę do czyszczenia zaschniętego błota. W tym roku jest zupełnie inaczej, ziemia jest twarda, ubita, jadące, nawet z małą prędkością, samochody wzbijają tumany kurzu, w plecaku mam tylko pudełka z jedzeniem, a rower jest w zasadzie czysty. Nie ma kałuż, nie ma błota, nie ma deszczu nawet w długoterminowej prognozie pogody, jest za to mocne słońce. Wydaje się mocne, nie znoszące sprzeciwu, rządzi niepodzielnie, wszystkie obłoki pouciekały. Czasami myślę, że nawet się go boję, kiedy nas tak ogrzewa, przypieka, doświetla, kiedy muszę mrużyć ...

Sadzić!

Wpadłam w jakąś manię sadzenia wszędzie krzaków, krzewów i roślin. Obcinam gałązki forsycji i wkładam je do ziemi, która jest już wiosennie rozpulchniona i wilgotna. Mam potrzebę stwarzania nowego życia, a raczej pomnażania istniejących już roślinnych bytów. Nie kupuje sadzonek w sklepie, obcinam sekatorem szczyty gałązek forsycji, wierzby mandżurskiej, orzecha laskowego, budlei i umieszczam je albo od razu w ziemi albo najpierw w naczyniu z wodą. Czekam, aż wypuszczą korzenie. Czuję wtedy ogromną satysfakcję i radość. Gałązki niosące w sobie potencjał nowego życia zawożę też do ogródka mojej mamy i bez pytania jej o zgodę, ukradkiem i w tajemnicy wbijam je w ziemię w różnych częściach ogrodu. Co jakiś czas sprawdzam, czy się przyjęły, czy gałązka jest dalej sprężysta, czy nie wyschły pąki liści, czy gleba dokoła jest wystarczająca mokra, żeby mogła dać życie nowej roślince.  Od długiego już czasu przywożę z pracy kilogramy fusów, które zostają po zaparzaniu kawy w ekspresie, podsy...

Ofiara bezradności ( masażer wieloigłowy, chusta do jogi)

Stojąc dzisiaj wieczorem przed lustrem w łazience uświadomiłam sobie jak wiele rzeczy, które kupujemy, jako obietnice relaksu, poprawy samopoczucia i wyglądu stają się w krótkim czasie narzędziem tortur. Śmiało mogę stwierdzić, że jestem ofiarą mojego masażera wieloigłowego. Kupiłam go z myślą o wieczornym relaksie, jakiejś formie zadbania o cerę i elastyczność skóry. Naturalny i przyjemny sposób na chwilowe odsunięcie od siebie nadchodzących zmarszczek, wiotkości policzków. A może raczej forma pozbycia się wyrzutów sumienia, przecież jednak coś dla siebie robię, chcę dłużej dobrze wyglądać. Dla siebie? Serio? Wszędzie, codziennie widzę na plakatach, reklamach w internecie uśmiechnięte wygładzone za pomocą filtrów kobiece ciała ( męskie też, ale zdecydowanie rzadziej). I niby wiem, że to wszystko ściema i nieprawda, ale i tak daje się w to wciągnąć. Po co? Dlaczego? Tak stałam się więźniarką mojego masażera wieloigłowego. Odczuwam przymus wykonania codziennego masażu twarzy, kiedy czas...

Bezradność IV

  Dlaczego jestem dla siebie taka surowa? Dlaczego ostatnio tak często ciągle się o coś oskarżam i uważam, że jestem najgorszym pracownikiem, mamą, siostrą, partnerką, przyjaciółką. Skąd ten ciągły wkurw i problem z wyciszeniem? Dlaczego jesteś dla siebie katem i ofiarą jednocześnie. Wczoraj na spacerze wymyśliłam taki scenariusz życia: chodzę na długie spacery albo jeżdżę na rowerze, a wieczorami, czytając książki zjadam ulubione żelki i chipsy. Myślę, że to by mi dawało szczęście, możliwe, że większe niż podróże i poczucie chwilowej satysfakcji z dobrze wykonanego zadania w pracy. Ostatnio tak trudno znaleźć mi coś, co by sprawiało mi autentyczną radość. wszystko mnie wkurwia i smuci, wszystko oprócz książek. Dużo ostatnio myślę o śmierci i przemijaniu, zdarza mi się tęsknić za tymi, których już nie ma, ludźmi i istotami psimi. Czy ja chcę tu w ogóle być? Po co? Chyba tylko po to, żeby czytać książki, zjadać chipsy i żelki. Ciekawe, że mimo świadomości znikomości istnienia ciągle...

Bezradność III

  A może być tak przestać wszystkich i wszystko oskarżać? Wszyscy jesteśmy w jakimś stopniu ofiarami, tego świata, systemu, kultury, religii, cywilizacji. Przestać oskarżać, mieć pretensje.

"Zła feministka"

  Czytam “Złą feministkę” Roxany Gay i ona pisze, że może warto nie odrzucać od razu całego człowieka, tylko to, co jest w nim potworne. Chciałabym tak, chciałabym też, zacząć dawać przykład, a nie napominać i krytykować.