Posty

Wyświetlanie postów z marzec, 2025

Potrzeby

Zauważyłam, że mam ogromny problem z godzeniem się ze swoim gorszym fizycznym samopoczuciem, trudno mi zaakceptować chwilową niemoc. Ten stan mnie denerwuje, nawet czasami złości, nie lubię, kiedy coś mnie ogranicza, kiedy nie mogę robić tego, na co mam ochotę, "siedź w domu i daj organizmowi odpocząć"- powtarza K. i pilnuje, żebym naprawdę nie wychyliła nawet nosa z domu. Choruję czy bardziej przeziębiam się bardzo rzadko, chociaż pracuję z dzieciakami, więc na co dzień mam kontakt z niepoliczalną liczbą wirusów, bakterii i innych patogenów. Wychodzi na to, że powinnam być zadowolona ze zdolności obronnych mojego organizmu, mimo wszystko odczuwam w środku jakiś bunt. Kiedy próbuję to sobie racjonalizować, dochodzę do wniosków, że siedzenie w domu też bywa przyjemne, czytanie książek ( bez ograniczeń czasowych!), leżenie pod kocem, oglądanie durnot w Internecie ( kiedyś napiszę o tym więcej), niczym nieskrępowane lenistwo. No właśnie, ale ja chyba tego nie lubię, po dwóch dni...

Ratunek (urlop)

 Bardzo bardzo potrzebuje urlopu. Za chwilę jedziemy z K. do Sopotu. Mam objawy wypalenia zawodowego. Postanowiłam, że przez ostatnie dni do wyjazdu spróbuję się skupić po prostu na przetrwaniu, żeby obyło się bez uszczerbku na zdrowiu psychicznym moim i ludźmi z którymi pracuje. Dodatkowo jestem przeziębiona, co nie ułatwia łapania dystansu do spraw dnia codziennego, a konkretnie do codziennej roboty w pracy. Żywię głęboką nadzieję, że mój nastrój ulegnie radykalnej zmianie po powrocie z nad morza. Dzisiaj, wyjątkowo, pojechałam do pracy samochodem, ze względu na katar i bolące gardło. Zastanawiałam się, "co tu będzie, kiedy nas już tu nie będzie". I doszłam do wniosku, że chyba nic się nie zmieni. Ludzie dalej będą przemierzali te drogi w te i we w te, dokoła pewnie będzie mieszkało więcej imigrantów klimatycznych, a samochody będą trochę nowocześniejsze. Mnie już tu nie będzie, kiedyś byłam. Tak jak kiedyś był mój dziadek,  babcia, tata, którzy też przemierzali te samą dro...

Znowu „Zła feministka”

„Jak większość ludzi jestem masą sprzeczności.” Roxane Gay
 Tak, może właśnie ten blog będzie moją terapią, przynajmniej jakąś jej formą. Nie czuję potrzeby, żeby komuś obcemu relacjonować moje życie i uczucia, opowiadać mu o sobie, o tym, jaka jestem, jak postępuję i co mną kieruję. Nie chodzi o to, że się krępuję czy wstydzę, uznaję po prostu, że to strata czasu i pieniędzy. Niedawno znalazłam w szufladzie swoje stare zapiski, sprzed 4-5 lat, pisałam wtedy bardzo mało i krótko, tworzyłam zdania-koła ratunkowe dla siebie, które w tamtym czasie naprawdę mi pomagały. Będę zapisywać wszystko to, co jest dla mnie trudne, co wydaje mi się nie do uporządkowania w głowie, może próba zapisania pozbawi moje myśli chaosu? Najbardziej zależy mi na tym, żebym pomogła mi się uspokoić, wyciszyć emocję, rozluźnić, zdjąć napięcie z karku, dłoni i żuchwy. Chcę móc umieć poczuć w sobie lekkość, pozbyć się ciągle towarzyszącego mi poczucia winy i poczucia niedoskonałości tego, co robię w życiu.  Wracając jeszcze do pogody za oknem, co za różnica, czy ś...

Zła feministka

Pisanie jest tańsze niż terapia czy prochy. Roxane Gay,  Zła feministka

Wku*w

 Rozchorowałam się, obudziłam się z rano z zatkanym nosem, bolącym gardłem i stanem podgorączkowym. Jestem zła, chociaż wiem, że to i tak nic w tym przypadku nie pomoże. Na zewnątrz jest 18 stopni i wciąż króluje słońce, mieliśmy dziś wziąć rowery i jechać w góry. Nie jest mi wcale przykro, tylko jestem zła, a nawet wkurwiona. Totalnie. Wkurwia mnie też to, że jestem wkurwiona i że nie umiem sobie z tym poradzić. Ostatnio wkurwienie to mój permanentny stan, na pytanie przyjaciółki "co tam, co słychać" zazwyczaj odpowiadam: wkur/narastający wkurw/wrrrrr. Wiem, że to bez sensu, wiem, że taki stan rzeczy w mojej głowie tylko wszystko burzy i niszczy a na pewno nie pomoże mi nic zbudować, ale bardzo bardzo trudno mi się ostatnio uspokoić. Wkurza mnie w zasadzie wszystko: smog, sąsiedzi którzy w sowich ogródkach włączają muzykę z głośników ( próbowaliśmy zwracać uwagę), ludzie w pracy, kierowcy samochodów, których mijam w drodze do pracy, mający gdzieś jadącą zgodnie z przepisami ...

Słońce

 Od dwóch dni mamy pogodę iście wiosenną. Niebo jest błękitne, na horyzoncie nie widać ani jednej najmniejszej nawet chmurki. Słońce oślepia i ogrzewa, a to dopiero początek marca. Codziennie jeżdżę do pracy rowerem, niezależnie od pory roku i pogody. Zazwyczaj w lutym, marcu i kwietniu ja i mój rower tonęliśmy w błocie,  oblepieni małymi mokrymi grudkami ziemi, łańcuch w przerzutkach rzęził, a w plecaku miałam zawsze ubranie na zamianę i szczotkę do czyszczenia zaschniętego błota. W tym roku jest zupełnie inaczej, ziemia jest twarda, ubita, jadące, nawet z małą prędkością, samochody wzbijają tumany kurzu, w plecaku mam tylko pudełka z jedzeniem, a rower jest w zasadzie czysty. Nie ma kałuż, nie ma błota, nie ma deszczu nawet w długoterminowej prognozie pogody, jest za to mocne słońce. Wydaje się mocne, nie znoszące sprzeciwu, rządzi niepodzielnie, wszystkie obłoki pouciekały. Czasami myślę, że nawet się go boję, kiedy nas tak ogrzewa, przypieka, doświetla, kiedy muszę mrużyć ...

Sadzić!

Wpadłam w jakąś manię sadzenia wszędzie krzaków, krzewów i roślin. Obcinam gałązki forsycji i wkładam je do ziemi, która jest już wiosennie rozpulchniona i wilgotna. Mam potrzebę stwarzania nowego życia, a raczej pomnażania istniejących już roślinnych bytów. Nie kupuje sadzonek w sklepie, obcinam sekatorem szczyty gałązek forsycji, wierzby mandżurskiej, orzecha laskowego, budlei i umieszczam je albo od razu w ziemi albo najpierw w naczyniu z wodą. Czekam, aż wypuszczą korzenie. Czuję wtedy ogromną satysfakcję i radość. Gałązki niosące w sobie potencjał nowego życia zawożę też do ogródka mojej mamy i bez pytania jej o zgodę, ukradkiem i w tajemnicy wbijam je w ziemię w różnych częściach ogrodu. Co jakiś czas sprawdzam, czy się przyjęły, czy gałązka jest dalej sprężysta, czy nie wyschły pąki liści, czy gleba dokoła jest wystarczająca mokra, żeby mogła dać życie nowej roślince.  Od długiego już czasu przywożę z pracy kilogramy fusów, które zostają po zaparzaniu kawy w ekspresie, podsy...

Ofiara bezradności ( masażer wieloigłowy, chusta do jogi)

Stojąc dzisiaj wieczorem przed lustrem w łazience uświadomiłam sobie jak wiele rzeczy, które kupujemy, jako obietnice relaksu, poprawy samopoczucia i wyglądu stają się w krótkim czasie narzędziem tortur. Śmiało mogę stwierdzić, że jestem ofiarą mojego masażera wieloigłowego. Kupiłam go z myślą o wieczornym relaksie, jakiejś formie zadbania o cerę i elastyczność skóry. Naturalny i przyjemny sposób na chwilowe odsunięcie od siebie nadchodzących zmarszczek, wiotkości policzków. A może raczej forma pozbycia się wyrzutów sumienia, przecież jednak coś dla siebie robię, chcę dłużej dobrze wyglądać. Dla siebie? Serio? Wszędzie, codziennie widzę na plakatach, reklamach w internecie uśmiechnięte wygładzone za pomocą filtrów kobiece ciała ( męskie też, ale zdecydowanie rzadziej). I niby wiem, że to wszystko ściema i nieprawda, ale i tak daje się w to wciągnąć. Po co? Dlaczego? Tak stałam się więźniarką mojego masażera wieloigłowego. Odczuwam przymus wykonania codziennego masażu twarzy, kiedy czas...

Bezradność IV

  Dlaczego jestem dla siebie taka surowa? Dlaczego ostatnio tak często ciągle się o coś oskarżam i uważam, że jestem najgorszym pracownikiem, mamą, siostrą, partnerką, przyjaciółką. Skąd ten ciągły wkurw i problem z wyciszeniem? Dlaczego jesteś dla siebie katem i ofiarą jednocześnie. Wczoraj na spacerze wymyśliłam taki scenariusz życia: chodzę na długie spacery albo jeżdżę na rowerze, a wieczorami, czytając książki zjadam ulubione żelki i chipsy. Myślę, że to by mi dawało szczęście, możliwe, że większe niż podróże i poczucie chwilowej satysfakcji z dobrze wykonanego zadania w pracy. Ostatnio tak trudno znaleźć mi coś, co by sprawiało mi autentyczną radość. wszystko mnie wkurwia i smuci, wszystko oprócz książek. Dużo ostatnio myślę o śmierci i przemijaniu, zdarza mi się tęsknić za tymi, których już nie ma, ludźmi i istotami psimi. Czy ja chcę tu w ogóle być? Po co? Chyba tylko po to, żeby czytać książki, zjadać chipsy i żelki. Ciekawe, że mimo świadomości znikomości istnienia ciągle...

Bezradność III

  A może być tak przestać wszystkich i wszystko oskarżać? Wszyscy jesteśmy w jakimś stopniu ofiarami, tego świata, systemu, kultury, religii, cywilizacji. Przestać oskarżać, mieć pretensje.

"Zła feministka"

  Czytam “Złą feministkę” Roxany Gay i ona pisze, że może warto nie odrzucać od razu całego człowieka, tylko to, co jest w nim potworne. Chciałabym tak, chciałabym też, zacząć dawać przykład, a nie napominać i krytykować.