Posty

Wyświetlanie postów z 2025

Potrzeby

Zauważyłam, że mam ogromny problem z godzeniem się ze swoim gorszym fizycznym samopoczuciem, trudno mi zaakceptować chwilową niemoc. Ten stan mnie denerwuje, nawet czasami złości, nie lubię, kiedy coś mnie ogranicza, kiedy nie mogę robić tego, na co mam ochotę, "siedź w domu i daj organizmowi odpocząć"- powtarza K. i pilnuje, żebym naprawdę nie wychyliła nawet nosa z domu. Choruję czy bardziej przeziębiam się bardzo rzadko, chociaż pracuję z dzieciakami, więc na co dzień mam kontakt z niepoliczalną liczbą wirusów, bakterii i innych patogenów. Wychodzi na to, że powinnam być zadowolona ze zdolności obronnych mojego organizmu, mimo wszystko odczuwam w środku jakiś bunt. Kiedy próbuję to sobie racjonalizować, dochodzę do wniosków, że siedzenie w domu też bywa przyjemne, czytanie książek ( bez ograniczeń czasowych!), leżenie pod kocem, oglądanie durnot w Internecie ( kiedyś napiszę o tym więcej), niczym nieskrępowane lenistwo. No właśnie, ale ja chyba tego nie lubię, po dwóch dni...

Ratunek (urlop)

 Bardzo bardzo potrzebuje urlopu. Za chwilę jedziemy z K. do Sopotu. Mam objawy wypalenia zawodowego. Postanowiłam, że przez ostatnie dni do wyjazdu spróbuję się skupić po prostu na przetrwaniu, żeby obyło się bez uszczerbku na zdrowiu psychicznym moim i ludźmi z którymi pracuje. Dodatkowo jestem przeziębiona, co nie ułatwia łapania dystansu do spraw dnia codziennego, a konkretnie do codziennej roboty w pracy. Żywię głęboką nadzieję, że mój nastrój ulegnie radykalnej zmianie po powrocie z nad morza. Dzisiaj, wyjątkowo, pojechałam do pracy samochodem, ze względu na katar i bolące gardło. Zastanawiałam się, "co tu będzie, kiedy nas już tu nie będzie". I doszłam do wniosku, że chyba nic się nie zmieni. Ludzie dalej będą przemierzali te drogi w te i we w te, dokoła pewnie będzie mieszkało więcej imigrantów klimatycznych, a samochody będą trochę nowocześniejsze. Mnie już tu nie będzie, kiedyś byłam. Tak jak kiedyś był mój dziadek,  babcia, tata, którzy też przemierzali te samą dro...

Znowu „Zła feministka”

„Jak większość ludzi jestem masą sprzeczności.” Roxane Gay
 Tak, może właśnie ten blog będzie moją terapią, przynajmniej jakąś jej formą. Nie czuję potrzeby, żeby komuś obcemu relacjonować moje życie i uczucia, opowiadać mu o sobie, o tym, jaka jestem, jak postępuję i co mną kieruję. Nie chodzi o to, że się krępuję czy wstydzę, uznaję po prostu, że to strata czasu i pieniędzy. Niedawno znalazłam w szufladzie swoje stare zapiski, sprzed 4-5 lat, pisałam wtedy bardzo mało i krótko, tworzyłam zdania-koła ratunkowe dla siebie, które w tamtym czasie naprawdę mi pomagały. Będę zapisywać wszystko to, co jest dla mnie trudne, co wydaje mi się nie do uporządkowania w głowie, może próba zapisania pozbawi moje myśli chaosu? Najbardziej zależy mi na tym, żebym pomogła mi się uspokoić, wyciszyć emocję, rozluźnić, zdjąć napięcie z karku, dłoni i żuchwy. Chcę móc umieć poczuć w sobie lekkość, pozbyć się ciągle towarzyszącego mi poczucia winy i poczucia niedoskonałości tego, co robię w życiu.  Wracając jeszcze do pogody za oknem, co za różnica, czy ś...

Zła feministka

Pisanie jest tańsze niż terapia czy prochy. Roxane Gay,  Zła feministka

Wku*w

 Rozchorowałam się, obudziłam się z rano z zatkanym nosem, bolącym gardłem i stanem podgorączkowym. Jestem zła, chociaż wiem, że to i tak nic w tym przypadku nie pomoże. Na zewnątrz jest 18 stopni i wciąż króluje słońce, mieliśmy dziś wziąć rowery i jechać w góry. Nie jest mi wcale przykro, tylko jestem zła, a nawet wkurwiona. Totalnie. Wkurwia mnie też to, że jestem wkurwiona i że nie umiem sobie z tym poradzić. Ostatnio wkurwienie to mój permanentny stan, na pytanie przyjaciółki "co tam, co słychać" zazwyczaj odpowiadam: wkur/narastający wkurw/wrrrrr. Wiem, że to bez sensu, wiem, że taki stan rzeczy w mojej głowie tylko wszystko burzy i niszczy a na pewno nie pomoże mi nic zbudować, ale bardzo bardzo trudno mi się ostatnio uspokoić. Wkurza mnie w zasadzie wszystko: smog, sąsiedzi którzy w sowich ogródkach włączają muzykę z głośników ( próbowaliśmy zwracać uwagę), ludzie w pracy, kierowcy samochodów, których mijam w drodze do pracy, mający gdzieś jadącą zgodnie z przepisami ...

Słońce

 Od dwóch dni mamy pogodę iście wiosenną. Niebo jest błękitne, na horyzoncie nie widać ani jednej najmniejszej nawet chmurki. Słońce oślepia i ogrzewa, a to dopiero początek marca. Codziennie jeżdżę do pracy rowerem, niezależnie od pory roku i pogody. Zazwyczaj w lutym, marcu i kwietniu ja i mój rower tonęliśmy w błocie,  oblepieni małymi mokrymi grudkami ziemi, łańcuch w przerzutkach rzęził, a w plecaku miałam zawsze ubranie na zamianę i szczotkę do czyszczenia zaschniętego błota. W tym roku jest zupełnie inaczej, ziemia jest twarda, ubita, jadące, nawet z małą prędkością, samochody wzbijają tumany kurzu, w plecaku mam tylko pudełka z jedzeniem, a rower jest w zasadzie czysty. Nie ma kałuż, nie ma błota, nie ma deszczu nawet w długoterminowej prognozie pogody, jest za to mocne słońce. Wydaje się mocne, nie znoszące sprzeciwu, rządzi niepodzielnie, wszystkie obłoki pouciekały. Czasami myślę, że nawet się go boję, kiedy nas tak ogrzewa, przypieka, doświetla, kiedy muszę mrużyć ...

Sadzić!

Wpadłam w jakąś manię sadzenia wszędzie krzaków, krzewów i roślin. Obcinam gałązki forsycji i wkładam je do ziemi, która jest już wiosennie rozpulchniona i wilgotna. Mam potrzebę stwarzania nowego życia, a raczej pomnażania istniejących już roślinnych bytów. Nie kupuje sadzonek w sklepie, obcinam sekatorem szczyty gałązek forsycji, wierzby mandżurskiej, orzecha laskowego, budlei i umieszczam je albo od razu w ziemi albo najpierw w naczyniu z wodą. Czekam, aż wypuszczą korzenie. Czuję wtedy ogromną satysfakcję i radość. Gałązki niosące w sobie potencjał nowego życia zawożę też do ogródka mojej mamy i bez pytania jej o zgodę, ukradkiem i w tajemnicy wbijam je w ziemię w różnych częściach ogrodu. Co jakiś czas sprawdzam, czy się przyjęły, czy gałązka jest dalej sprężysta, czy nie wyschły pąki liści, czy gleba dokoła jest wystarczająca mokra, żeby mogła dać życie nowej roślince.  Od długiego już czasu przywożę z pracy kilogramy fusów, które zostają po zaparzaniu kawy w ekspresie, podsy...

Ofiara bezradności ( masażer wieloigłowy, chusta do jogi)

Stojąc dzisiaj wieczorem przed lustrem w łazience uświadomiłam sobie jak wiele rzeczy, które kupujemy, jako obietnice relaksu, poprawy samopoczucia i wyglądu stają się w krótkim czasie narzędziem tortur. Śmiało mogę stwierdzić, że jestem ofiarą mojego masażera wieloigłowego. Kupiłam go z myślą o wieczornym relaksie, jakiejś formie zadbania o cerę i elastyczność skóry. Naturalny i przyjemny sposób na chwilowe odsunięcie od siebie nadchodzących zmarszczek, wiotkości policzków. A może raczej forma pozbycia się wyrzutów sumienia, przecież jednak coś dla siebie robię, chcę dłużej dobrze wyglądać. Dla siebie? Serio? Wszędzie, codziennie widzę na plakatach, reklamach w internecie uśmiechnięte wygładzone za pomocą filtrów kobiece ciała ( męskie też, ale zdecydowanie rzadziej). I niby wiem, że to wszystko ściema i nieprawda, ale i tak daje się w to wciągnąć. Po co? Dlaczego? Tak stałam się więźniarką mojego masażera wieloigłowego. Odczuwam przymus wykonania codziennego masażu twarzy, kiedy czas...

Bezradność IV

  Dlaczego jestem dla siebie taka surowa? Dlaczego ostatnio tak często ciągle się o coś oskarżam i uważam, że jestem najgorszym pracownikiem, mamą, siostrą, partnerką, przyjaciółką. Skąd ten ciągły wkurw i problem z wyciszeniem? Dlaczego jesteś dla siebie katem i ofiarą jednocześnie. Wczoraj na spacerze wymyśliłam taki scenariusz życia: chodzę na długie spacery albo jeżdżę na rowerze, a wieczorami, czytając książki zjadam ulubione żelki i chipsy. Myślę, że to by mi dawało szczęście, możliwe, że większe niż podróże i poczucie chwilowej satysfakcji z dobrze wykonanego zadania w pracy. Ostatnio tak trudno znaleźć mi coś, co by sprawiało mi autentyczną radość. wszystko mnie wkurwia i smuci, wszystko oprócz książek. Dużo ostatnio myślę o śmierci i przemijaniu, zdarza mi się tęsknić za tymi, których już nie ma, ludźmi i istotami psimi. Czy ja chcę tu w ogóle być? Po co? Chyba tylko po to, żeby czytać książki, zjadać chipsy i żelki. Ciekawe, że mimo świadomości znikomości istnienia ciągle...

Bezradność III

  A może być tak przestać wszystkich i wszystko oskarżać? Wszyscy jesteśmy w jakimś stopniu ofiarami, tego świata, systemu, kultury, religii, cywilizacji. Przestać oskarżać, mieć pretensje.

"Zła feministka"

  Czytam “Złą feministkę” Roxany Gay i ona pisze, że może warto nie odrzucać od razu całego człowieka, tylko to, co jest w nim potworne. Chciałabym tak, chciałabym też, zacząć dawać przykład, a nie napominać i krytykować.

Cisza

  Wczoraj wieczorem postanowiłam, że muszę częściej pozwalać sobie na rozmyślania, wyłączać podkasty płynące w tle, nie przeglądać Internetu. Wykonywać czynności, po prostu, zwyczajnie, tak jak kiedyś się robiło, nie uatrakcyjniać sobie każdej sekundy życia. Może za dużo w sobie tłumie, odpycham od siebie, nie pozwalam im dojść do głosu, boję się ich, a powinnam je oswajać. Może stąd ten mój ostatni wkurw z tłumienia, z pogodzenia, niezrozumienia siebie samej. Muszę więcej o sobie wiedzieć, wtedy życie będzie łatwiejsze i przyjemniejsze. Do tej pory myślałam, że lubię spędzać ze sobą czas, ale okazuje się, że to nie był wcale mój czas, tylko czas zagłuszania według swojej woli, według swojej instrukcji. Powoli chce uczyć się być sama ze sobą w ciszy. Bardzo bym chciała kiedyś to polubić, pokochać ten czas. Te podkasty to chyba była moja tarcza, tarcza wygłuszająca to, co działo się w środku mojej głowy. Może po prostu boję się, że i tak nie zdołam sama siebie zrozumieć i to mnie pr...

W drodze

  Od jakiegoś czasu, patrząc w lustro zaczęłam dostrzegać, że coś się we mnie zmieniło. Nie potrafiłam powiedzieć co. Do dzisiaj, dzisiaj już potrafię, jestem  w trakcie czytania “Pod słońcem” Julii Fiedorczuk, ja po prostu jestem już w drodze. Zaczęło się starzenie, ja to widziałam, ale nie chciałam tego tak nazywać. Wolę myśleć i mówić, że po prostu ja już jestem w drodze.

Woolf, Gombrowicz i Gay

  Virginia Woolf ( "Własny pokój") uważała, że czytanie książek pozwala na inny odbiór rzeczywistości, która staje się nagle wielowymiarowa. Lektury pozwalają na odkrywanie nowych warstw otaczającego nas świata. Gombrowicz pisał, że trzeba działać, czytanie to też działanie, a każda przeczytana strona to krok w stronę głębszego myślenia i lepszego rozumienia siebie. Nie mam pojęcia, czy rzeczywiście Gombrowicz tak uważał, a jeśli nawet, to gdzie się podzielił swoimi przemyśleniami. Znalazłam te, prawdopodobnie wypowiedziane przez niego zdanie, na stronie Narodowego Programu Rozwoju Czytelnictwa. Okazuje się, że ja bardzo dużo działam i chcę jeszcze więcej.  I jeszcze: Roxana Gay twierdzi, że książki są czymś więcej niż tylko książkami. Tak , tak, tak. ( esej "Ach te dziewczyny"). Polecam Wam jej eseje "Zła feministka".

Początek

   Bardzo bardzo lubię czytać na głos, uspokaja mnie to, myśli przestają wariować i domagać się uwagi, umysł się wycisza, serce wolniej bije, oddech się pogłębia. Virginia dzisiaj do Ciebie przemówiła: pisz! Bierz pióro do ręki i pisz! Nie ma wymówek, to Twoje dziedzictwo! Dziedzictwo tysięcy odważnych kobiet, które nie bały się iść swoją drogą. Pewnie się bały, ale szły dalej. Robiły to też z myślą o tobie.

Bycie / Woolf i Sontag

  A co było, gdyby wiosna  miała już nigdy nie przyjść? Gdyby świat został taki jaki jest dzisiaj, pogrążony w półmroku, szary, mokry i mglisty? Jacy byśmy byli? Jak by się zmieniło nasze życie? “Myślimy w znacznie większej mierze dzięki instrumentom dostarczanym nam przez kulturę niż naszym ciałom i jest to źródłem wielkiej różnorodności myśli na świecie” S. Sontag “Myśl to forma odczuwania”. Dużo ostatnio o tym myślę. Woolf i Sontag, a pewnie Sontag za Wolf uważały, że żeby naprawdę wiedzieć, co chce się powiedzieć, co chce się napisać, trzeba najpierw bardzo dobrze poznać siebie. To mi chyba tłumaczy ciągłą niepewność moich poglądów, niestałość sądów, i sugerowanie się poglądami innych. Muszę mocniej, głębiej i odważniej wejrzeć w siebie. Albo sytuacje, kiedy nie potrafię powiedzieć, czy coś mi się podobało, czy nie, np. film, spektakl, książka. Nie daje sobie czasu na zastanowienie, tylko szukam recenzji, grzebię w Internecie, szukając recenzji i opinii innych, żebyś się z...

Miłość

  Żyć, nawet tylko po to, żeby bardzo dużo czytać. To dla mnie wystarczający powód, żeby jak najdłużej zostać w swoim ciele.

Znowu bezradność

  Dzisiaj czuję jakaś ogromną tęsknotę za wyższym ilorazem inteligencji, szybkością skojarzeń, uczenia się języków obcych, sprawniejszą pamięcią. Być znaną za sprawą swoich swoich intelektualnych zdobyczy. Wymyślić coś, budować nowe koncepty myślowe, łączyć fakty, wyciągać wnioski, napisać coś. Niestety brakuje mi talentu artystycznego. Często zdaje mi się, że nie mam swojego zdania, czytając tekst pozostaje pod jego wpływem i przejmuje tok myślenia autora. Ale może za mało czytam? Za mało wiem, żeby potrafić budować swoje solidne poglądy? Po przeczytaniu “Emila. Monologu wielodzietnej matki”, “Wczesnego życia” i obejrzeniu całego Instagrama Doroty Groyeckiej znowu myślę o potrzebie a nawet chęci posiadania dziecka. Po tych lekturach z mniejszym lękiem o to, że może urodzić się chore. Czyżby czytanie oswajało nawet takie lęki? Prawdopodobnie tylko pozornie, ale daje jakąś nadzieję, otwiera inne drogi, dokładane nowe możliwości, buduje ścieżki, którymi można dalej iść. Sontag pisze ...

Bezradność

  A jeśli oni wszyscy udają? Po co się przejmuję? I porównuję? Imponują mi młodsi ode mnie, inteligentniejsi, znający obce języki “mieszkający jakiś czas” w Berlinie, Lozannie, Oslo. Czytam ich i googluje te wszystkie obco dla mnie brzmiące nazwiska Simon Weil, Anne Carson. Młode i zdolne czytały je  w oryginale, mnie się zdarza korzystać z tłumacza googla rozszyfrowując menu w restauracji. Ciekawe, czy długo próbują uchwycić właściwy kadr, zanim wrzucą akurat to zdjęcia na Instagram. Każde z nich wydaje się mówić: zrobiła je w międzyczasie, szybko, wcale nie czochrała specjalnie włosów, nie podkreślała szminką ust i nie układała, rzeczy leżących na stole w pozorny bałagan. Najnowszy Houellebecq znalazł się między zabawkami psa zupełnie przez przypadek Nie mam dzieci, ale zaczęłam czytać blogi, czyżby czuła jakiś brak? To nie brak, to jakieś poczucie bycia gorszą, wykluczoną, niemogącą zabierać głosu w kwestiach macierzyństwa. Tak często towarzyszy mi poczucie bycia niepełnowa...